XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 21 godz
  • 12 min
  • 31 sek

Ambaras w Baranowie. Organizatorzy referendum, spekulanci i księża - każdy chce wiedzieć więcej, niż wie

  • Bartosz Dyląg
  • Opublikowano: 16 czerwca 2018 - 12:53 | Zaktualizowano: 20 lipca 2018 - 13:12
W niedzielę w Baranowie było referendum w sprawie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK). PortalSamorzadowy.pl był na miejscu i zbadał, co myślą i czują mieszkańcy.  I mają oni wiele obaw, związanych m.in. z cenami wykupu działek czy odszkodowaniami za wywłaszczenia. Sprzedawać, kupować, uciekać czy spróbować zarobić - to tylko niektóre najbardziej aktualne pytania.

Sławomira Zarzyckiego z Duninopola spotykam pod kościołem. Jest jedną z niewielu osób, które otwarcie mówią, że budowa lotniska jest im na rękę. – Inni krzywo na mnie patrzą, bo mają kobity i dzieci i nie chcą stąd wyjeżdżać – mówi.

Pan Sławomir ma 57 lat i sam prowadzi 10-hektarowe gospodarstwo. Za to, co dostanie, chce kupić kawalerkę w Żyrardowie. – Za 20 lat nie trzeba mi będzie niczego. Będę dostawał emeryturę, niczym nie będę się przejmował – dodaje.

O lotnisku w Baranowie, w woj. mazowieckim mówiono już w latach 80., bywalcy okolic pamiętają, że były prowadzone nawet jakieś badania. Jednak od 2016 roku coraz głośniej słychać o budowie mega lotniska – Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Za 31-35 mld zł ma powstać tu jeden z największych przesiadkowych portów lotniczych w Europie, który docelowo obsłuży nawet 100 mln pasażerów. Port ma być gotowy do końca 2027 r.

Główna ulica (Armii Krajowej) w Baranowie. Prawdopodobnie teren ten zostanie zrównany z ziemią.
Główna ulica (Armii Krajowej) w Baranowie. Prawdopodobnie teren ten zostanie zrównany z ziemią.

Rząd zapowiada, że 90 proc. działek kupi, ale wiadomo, że mieszkańców trzeba będzie wywłaszczyć. Ci ludzie dostaną „godziwe” odszkodowania. Mieszkańcy obawiają się jednak, że będą one niegodziwe. W tym momencie pojawia się zresztą ciekawy wątek związany z kredytami hipotecznymi. Jak wiadomo odszkodowania związane z wywłaszczeniami będą wypłacane na podstawie wartości nieruchomości określonej przez rzeczoznawcę majątkowego w formie operatu szacunkowego. Zatem niektóre nieruchomości mogą być wycenione niżej niż wartość kredytu hipotecznego na nie zaciągniętego.

Milion złotych odzyskam w 25 tygodni

Z drugiej strony planowane lotnisko podbija ceny działek, bo przyciąga żądnych szybkiego zysku. Dzwonię pod numer telefonu na tablicy „sprzedam”, umieszczonej na polu gdzieś przy drodze do Baranowa. Działka rolna 70-arowa w cenie 80 zł za metr kw. Czy to dużo? Zanim ogłoszono plan budowy lotniska, działki budowlane „chodziły” po 20-25 zł mkw.

– Ostatnio zgłosił się do mnie człowiek, który chciał kupić 4,5 ha. Teraz płaci mi za hektar, spisujemy umowę i jak tylko okaże się, że mój teren nie jest do wywłaszczenia, natychmiast dopłaca mi resztę. Proponował milion złotych za hektar – opowiada mi Wojciech Kornak, mieszkający tuż przy planowanym zjeździe z autostrady. Jak wielu, będzie musiał się wyprowadzić.

Jeżeli lotnisko powstanie, zarobić będzie można także na parkingach dla pasażerów odlatujących samolotów. Pytam o wyliczenia. Tydzień parkowania to 150-200 zł za samochód. Przy dwóch hektarach daje nam to 350 tys. zł miesięcznie. - Milion, który zapłacę za hektar, odzyskuję w 25 tygodni – słyszę od najbardziej przedsiębiorczych baranowian.

Ale lotniska i tak nie będzie

Sceptyczny wobec budowy nowego lotnika jest jednak wójt Baranowa Andrzej Kolek. - W tym momencie jest to słabo przygotowane i dla mnie jest to dość mglista inwestycja, na pewno nie do zrealizowania w zakładanym czasie - uważa Andrzej Kolek. - Pytanie, czy to lotnisko jest potrzebne i jaki będzie miało wpływ na kraj - dodaje.

Wójt namawia do udziału w niedzielnym referendum, w którym mieszkańcy gminy wypowiedzieć mają się w sprawie planowanego lotniska. Jego wyniki są niewiążące, stąd wójt Baranowa wątpi, by rezultat głosowania mieszkańców miał wpływ na decyzje podjęte przez rząd.

 – Tak naprawdę może on zmienić podejście inwestora do spraw związanych z wykupem, wywłaszczeniem czy podobnymi sprawami, które są istotne dla ludzi. Bo to oni zapłacą najwyższe koszty, chociażby od strony społecznej. Muszą zmienić miejsce zamieszkania i odnaleźć się w zupełnie nowym środowisku – przypomina wójt Baranowa.

By blokować budowę CPK, w Baranowie powołano stowarzyszenie Zanim Powstanie Lotnisko. W środę zwołało ono spotkanie w remizie w Baranowie. Rozmawiano m.in. o niedzielnym referendum. Sporą salę wypełnił tłum.

Tak wyglądają spotkania mieszkańców m.in. Baranowa w sprawie Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Tak wyglądają spotkania mieszkańców m.in. Baranowa w sprawie Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Wiceprezes stowarzyszenia Wojciech Kornak cztery lata temu przeprowadził się w te okolice z Podkowy Leśnej. - Tam mi było za głośno – mówi uśmiechając się.

Jak mieszka się w Baranowie? – Do niedawna super, ale teraz jest nerwowo – ubolewa.

- Moim zdaniem lotniska nie będzie, ponieważ jest ono kilkakrotnie większym przedsięwzięciem niż przekopanie Mierzei Wiślanej, milion samochodów elektrycznych po polskich drogach, nieco większym nawet niż elektrownia atomowa. Żaden z tych pomysłów nie powstał – przekonuje mnie Wojciech Kornak.

Po co zatem referendum? – Między innymi po to, aby opóźnić proces. Bo w najgorszym możliwym scenariuszu część gruntów zostanie wykupiona, drobna część ludzi zostanie wywłaszczona, a gmina upadnie, ponieważ przez 10 lat będzie to teren budowy – wyjaśnia.

Mieszkańcy Baranowa i okolic najbardziej boją się właśnie tego. Zostaną wywłaszczeni, a lotnisko nie powstanie. Podobnie jak w Żarnowcu, gdzie komuna chciała budować elektrownię atomową. Mieszkańców wysiedlono stamtąd na początku lat 80. Jednak po ośmiu latach od rozpoczęcia budowy inwestycja została przerwana. 

W gminie widać, że temat budowy CPK elektryzuje lokalną społeczność.
W gminie widać, że temat budowy CPK elektryzuje lokalną społeczność.

Czy w Baranowie będzie inaczej? Pojawiają się pierwsze wątpliwości. Ekspert od transportu publicznego Adrian Furgalski jest zdania, że lotnisko będzie dwa razy bardziej kosztowne, a jego budowa potrwa nie dziesięć, ale piętnaście lat. Są także wątpliwości, czy CPK jest w stanie przyciągnąć 100 mln pasażerów. Szacuje się też, że jeśli LOT miałby obsługiwać nowy port, musiałby 10-krotnie zwiększyć liczbę samolotów.

Rujnujecie nam życie

Tadeusz Szymańczak, rolnik z gminy Teresin ma gospodarstwo rodzinne o powierzchni 90 ha. Z 55 ha mają być wywłaszczeni.

- Wie pan, jestem prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Skrzelewie, która ma nieszczęście być na pasie startowym przyszłego lotniska – mówi. Co z OSP? Jest do likwidacji.

- Dziś dość gadania, potrzeba radykalizacji naszych działań – grzmi krewki rolnik. – Formy protestu mogą być różne, od plakatowania do bardziej skrajnych, jak blokowanie dróg czy zaznaczanie swojej obecności na przykład w Warszawie – wyjaśnia.

Czy protestować mogą władze zainteresowanych gmin? – Ani Teresin, ani Wiskitki do dziś nie dostały nawet kartki papieru informującej o zajęciu gruntów na terenie tych gmin – wyjaśnia Tadeusz Szymańczak. – Mój wójt mówi, że nie może podjąć żadnych działań, bo z punktu widzenia prawnego musi mieć coś na dzienniku, a doniesienia prasowe nie są podstawą do działania.

Mieszkańcy Baranowa podkreślają, że poza protestem wskazują alternatywę. Mazowsze ma dwa lokalne porty lotnicze, które można zagospodarować – niewykorzystany Radom oraz blokowany politycznie Modlin, gdzie są już tereny zarezerwowane pod inwestycje i nie trzeba nikogo wywłaszczać.

Co ciekawe, jeszcze za rządów Leszka Millera, w 2004 roku jako jedną z głównych lokalizacji CPK wskazywano właśnie Modlin.

Trzy minuty drogi od Baranowa jest licząca kilkadziesiąt domów wieś Nowa Pułapina. W całodobowym sklepie spożywczo-przemysłowo-monopolowym sprzedaje pani Maria. Ją całe zamieszanie z budową jednego z największego lotnisk w Europie zdaje się omijać.

Wyklejony referendalnymi plakatami sklep spożywczo-przemysłowo-monopolowy w Nowej Pułapinie. To tutaj sprzedaje pani Maria.
Wyklejony referendalnymi plakatami sklep spożywczo-przemysłowo-monopolowy w Nowej Pułapinie. To tutaj sprzedaje pani Maria.

– Wiem tyle, co wszyscy, czyli nic – mówi z uśmiechem. – Obiecują wszystko. Na moje oko to będzie nic, albo będzie wszystko, ale nie będzie tu już ludzi – tłumaczy. Na spotkania informacyjne nie chodzi, bo „nie mówią tam prawdy”.

Pod koniec maja, także w remizie w Baranowie, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, pełnomocnik rządu ds. CPK Mikołaj Wild spotkał się z mieszkańcami Baranowa. Burzliwa dyskusja trwała pięć godzin. Przybyło wielu przeciwników inwestycji, który nie chcą, by CPK powstał na tych terenach. Mieszkańcy przynieśli transparenty z hasłami: „Nie chcemy lotniska”, „Nie oddamy naszych ojcowizn”, „Rujnujecie nam życie”. Czy jednak rzeczywiście tak jest?

Ludzie zawsze boją się nowego, innego, może jednak nie ma się czego bać? Nie dalej jak kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki powiedział, że CPK będzie służył „nie tylko rozwojowi gospodarczemu kraju, ale również będziemy w stanie stworzyć dziesiątki tysięcy miejsc pracy”. Rząd zakłada, że będzie ich 37 tysięcy, uwzględniając jednak, że jedno miejsce pracy w sektorze lotniczym generuje średnio trzy miejsca pracy w innych sektorach, przyrost zatrudnienia dzięki CPK szacuje się na około 110 tys. miejsc pracy.

Powstanie tak dużego obiektu to także z pewnością szansa dla mieszkańców okolicznych terenów jako dostawców czy pracowników inwestycji wokół lotniska - hoteli, biur, sklepów czy centrów kongresowych.

Politycy PiS podkreślają, że CPK to projekt na miarę przedwojennego Centralnego Okręgu Przemysłowego. Zwracają uwagę na strategiczne znaczenie nowego portu, który ma być nie tylko lotniskiem, ma zmienić układ komunikacyjny naszego kraju. CPK ma być ściśle powiązany z innymi wielkimi projektami komunikacyjnymi kraju – siecią autostrad i Koleją Dużych Prędkości.

Poturbowany kościół

Parafię Świętego Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Baranowie erygowano w 1912 roku. Jest 16:45, za 15 min rozpocznie się popołudniowa msza. W środku położonego przy głównej ulicy kościoła modli się kilka osób. Zachodzę do zakrystii. Ks. proboszcz nie chce rozmawiać o wielkiej inwestycji, bo jest zmęczony najazdem dziennikarzy na wieś. – I tak nie mam na nic wpływu – mówi zrezygnowany.

Ale księża w okolicznych parafiach drżą o swój byt. Niektóre z nich po wywłaszczaniach stracą część parafian. Co to znaczy dla tych parafii? Na to pytanie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć.

- Nie wiem, czy to dobre miejsce na lotnisko – zaczyna swoją opowieść pan Władek, spotkany na uroczym placyku tuż obok kościoła w Baranowie. - Podobno 300 lat temu wszędzie tu były bagna, osuszone przez Holendrów, po których jest zresztą wieś (Holendry Baranowskie – przyp. red.) – dodaje. – Wie pan, że na PiS głosowało tu ponad 50 proc.? Teraz nie znam nikogo takiego, kto by na nich zagłosował. Zresztą widzi pan te drogi, same dziury, tu już nikt nie inwestuje. Najbardziej szkoda mi Pisiej Gągoliny, to ta rzeczka płynąca nieopodal. Mówią, że ma być zlikwidowana...

Nie przegap najważniejszych wiadomościObserwuj nas w Google NewsObserwuj nas w Google News

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!