Po latach dominacji samochodów i samolotów Amerykanie coraz chętniej wsiadają do pociągów. Ale narodowy przewoźnik, Amtrak, nie dość, że wciąż wymaga federalnych subwencji, to nie potrafi sobie poradzić z nagłym wzrostem popularności.
Kolej staje się w USA coraz poważniejszą alternatywą dla innych środków transportu, szczególnie na trasach nieprzekraczających 500-600 km i tam gdzie linie lotnicze zredukowały liczbę połączeń. Na swej najpopularniejszej trasie - Boston - Nowy Jork - Waszyngton, czyli na tzw. Korytarzu Północnowschodnim - Amtrak odnotował w lipcu 8-proc. wzrost przewozów, z którym nie potrafi sobie poradzić.
Amtrak nie jest bowiem w stanie podstawić dodatkowych wagonów pasażerskich, bo ich po prostu nie ma. Nie może także uruchomić dodatkowych połączeń w godzinach szczytu. Firma ma tylko 1500 wagonów i 400 lokomotyw i od połowy lat 90. nie zwiększyła taboru. Zdarza się, że w pociągach dalekobieżnych pasażerowie są zmuszeni są do jazdy na stojąco, co absolutnie nie mieści się w amerykańskich standardach podróżowania.
- Nie możemy zaspokoić potrzeb z obecnym taborem - przyznaje rzecznik spółki Marc Magliari. Plany Amtraku zakładają zwiększenie przewozów osobowych z obecnych 25 mln osób rocznie do 50 mln za 10 lat. Na razie jednak firma nie ma pieniędzy na nowe wagony, może tylko remontować stare, wycofane z eksploatacji.
Niemal wszystkie pasażerskie linie kolejowe w USA muszą korzystać z pomocy podatników. Amtrak nie utrzymałby na rynku, gdyby nie coroczne subsydia rządu federalnego przekraczające miliard dolarów, czyli mniej więcej 30 proc. budżetu spółki. Senator z Illinois Richard Durbin forsuje w Kongresie ustawę, która umożliwi dalszy rozwój pasażerskich przewozów kolejowych za pieniądze podatnika. Ma ona zwiększyć dotacje do Amtraku o kolejne 33 proc. i wprowadzić kolejne mechanizmy zachęcające poszczególne stany do rozwoju komunikacji kolejowej. Amtrak mógłby także wypuścić gwarantowane przez państwo obligacje na prawie 3 mld dolarów - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Jednak jak pisze dziennik to jednak kropla w morzu potrzeb. Amtrak szacuje, że na modernizację samego Korytarza Północnowschodniego potrzebnych jest 5 mld dolarów. W tej chwili najszybsze pociągi Acela przemierzają trasę Boston - Nowy Jork - Waszyngton dużo wolniej niż francuskie TGV czy niemiecki ICE, a uruchomienie jeszcze szybszych połączeń wymaga kolejnych subwencji.
Nawet po uwzględnieniu lipcowych zwyżek dalekobieżne pociągi w USA obsługują zaledwie 1 proc. wszystkich podróżujących w USA. Reszta przypada wciąż na transport drogowy i lotnictwo cywilne.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Amerykanie przesiadają się do pociągów. A koleje narzekają