Państwo mogło stracić nawet ćwierć miliarda złotych na zakupie 12 wojskowych samolotów transportowych.
„Pozwalam sobie zaprzątnąć uwagę Pana Premiera tą sprawą, gdyż udzielona mi przez ministra Bogdana Klicha odpowiedź nosi znamiona próby ukrycia pewnych faktów związanych ze wspomnianą transakcją. Pozostawiam bez rozstrzygnięcia, czy pan minister działa tu świadomie, czy też jest wprowadzany w błąd przez urzędników MON” – napisał Dorn.
W Mielcu pracuje dziś były szef oddziału w MON odpowiadającego za wybór maszyn dla wojska
Co w transakcji budzi największe zastrzeżenia? Zakupu bryz nie przewidziano w zatwierdzonych „Planach modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP w latach 2008 – 2009”. Decyzję o transakcji podjęto bez przetargu. Mielec dostanie ponad 52 mln zł za sztukę. – W cenie co prawda jest m.in. zestaw wyposażenia eksploatacyjno-obsługowego oraz aparatura kontrolno-pomiarowa i diagnostyczna. Ale dwa lata temu MON kupiło pięć samolotów Bryza za 136 mln zł, a więc blisko dwukrotnie taniej – podkreśla Dorn.
Według ekspertów branżowego portalu Altair „w ramach wynegocjowanej, a zablokowanej przez Amerykanów umowy z Indonezją M28 miał kosztować 6 mln USD. Cena, którą zapłaci MON amerykańskiej spółce, jest blisko trzy razy wyższa”.
– Gdyby zarzuty o takim przebiciu ceny się potwierdziły, byłby to skandal – mówi „Rzeczpospolitej” były minister obrony Janusz Zemke. Równie stanowczy jest ekspert wojskowy Tomasz Hypki: – Zakupem bryz powinna się zająć prokuratura.
MON nie wyjaśniło wczoraj „Rz”, dlaczego samoloty kupiono bez przetargu. Wcześniej minister Klich odpowiadał Dornowi: „PZL Mielec jest jedynym producentem samolotów tego typu”. – To nieprawda. Wiele państw produkuje podobne maszyny – ripostuje Zemke.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Bryza: dziwna transakcja polskiej armii