Pogłoski o sprzedaży CTL są podobno mocno przesadzone. Bridgestone zostaje, a przewoźnika wysyła na giełdę.
— Nic mi nie wiadomo o planach wyjścia inwestora finansowego ze spółki — mówi dziennikowi Krzysztof Sędzikowski, prezes CTL.
Zapewnia, że Bridgestone nie po to kupił przewoźnika, żeby kilka miesięcy później szukać nabywcy. Tym bardziej że mimo kiepskiej sytuacji na rynku kolejowym radzi sobie bardzo dobrze. Prezes przekonuje, że chociaż dynamika wzrostu pracy przewozowej nie jest tak efektywna jak w ubiegłym roku, kiedy rosła w dwucyfrowym tempie, to efektywność biznesu jest większa niż w 2007 r.
— Znacząco poprawiliśmy wskaźnik EBITDA i zwrotu na kapitale — informuje Krzysztof Sędzikowski. — Firma przechodzi obecnie proces restrukturyzacji, który zakończymy do końca roku — dodaje.
Potem — uwaga — przewoźnik zacznie przygotowania do wejścia na giełdę. Kierunek na GPW był już rozpatrywany przed sprzedażą jako alternatywa dla inwestora. Teraz, kiedy w spółce on już jest — temat powraca.
— Zaczniemy przygotowania od początku roku. Na rynek zamierzamy wejść w połowie 2009 r., choć termin zależy od sytuacji na giełdzie — wyjaśnia Krzysztof Sędzikowski.
Po co CTL pcha się na GPW, skoro ma zamożnego właściciela?
— Docelowo giełda może być sposobem na wyjście inwestora ze spółki. Spółka dostanie natomiast zastrzyk kapitału, który chcemy wykorzystać na przejęcia — wyjaśnia w "Pulsie Biznesu" Krzysztof Sędzikowski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: CTL nie na sprzedaż, może na giełdę