Nie pomogą nawet wielomilionowe dotacje unijne. W latach 2009-2015 trzeba wymienić 13,1 tys. km torów. Nie ma szans na przywrócenie ruchu na trasie Nowy Sącz - Chabówka.
Ten dramatyczny scenariusz stanie się faktem w ciągu najbliższych 6 lat. Wszystko z powodu braku pieniędzy na modernizację torowisk i trakcji kolejowej. Nie pomogą nawet wielomilionowe dotacje z Unii Europejskiej, które będą przeznaczane przede wszystkim na remonty głównych szlaków kolejowych. W latach 2009-2015 trzeba wymienić 13,1 tys. km torów, zaś możliwości finansowe pozwalają na zmodernizowanie zaledwie 5,6 tys. kilometrów.
Co czeka Małopolskę? Nie ma szans na przywrócenie ruchu na trasie Nowy Sącz - Chabówka. Ważniejsze jest jednak to, że całkowita likwidacja tej linii odsuwa w bardzo odległą przyszłość realizację planów budowy nowej linii kolejowej z Krakowa przez Podłęże do Piekiełka, która miała się łączyć z torami biegnącymi w kierunku Chabówki.
Brak pieniędzy spowoduje, że na linii Stróże - Jasło - Tarnów - Nowy Sącz - Muszyna - Krynica pociągi nie będą mogły jeździć szybciej niż 40km/h. Nietrudno się domyślić, że zainteresowanie pasażerów podróżowaniem ekspresami w ten rejon województwa znacznie spadnie, bo już teraz jazda pociągiem z Krakowa do Nowego Sącz czy Krynicy trwa zbyt długo.
Jedyną linią kolejową, na której pociągi będą mogły rozwinąć prędkość ponad 100 km/h będzie trasa z Krakowa w kierunku Warszawy. "Setki" pociągi nie będą mogły osiągnąć nawet na trasie Kraków - Tarnów.
O takiej dramatycznej sytuacji, jaka czeka polskie kolejnictwo, informuje spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, która odpowiada za stan torowisk i trakcji. Władze PLK twierdzą, że zaległości powstałe w ostatnich 10 latach, kiedy na drogi w Polsce przeznaczano pięć razy więcej pieniędzy niż na szlaki kolejowe, są już nie do odrobienia. Wystarczy przypomnieć, że ponad połowa z 28,2 tys. mostów i wiaduktów kolejowych w Polsce ma ponad 90 lat; na blisko tysiącu z nich wprowadzono ograniczenia.
- Nie musi dojść do zamykania linii i ograniczeń w ruchu, jeśli znajdą się dodatkowe pieniądze. Cały czas na to liczymy - mówi Dorota Szalacha, rzecznik prasowy oddziału regionalnego PLK w Krakowie. Przyznaje jednak, że wpływy z opłat za korzystania z torowisk spadają na tyle, że w tym roku na inwestycje spółka PLK będzie mieć dwa raz mniej własnych środków niż w ubiegłym.