W związku za zapowiedziami protestu w LOT, widzimy istotny spadek sprzedaży biletów; będziemy domagać się zadośćuczynienia od związków zawodowych - poinformował w poniedziałek dyrektor Biura Komunikacji Korporacyjnej LOT Adrian Kubicki.
Kubicki poinformował na konferencji prasowej, że spółka będzie chciała wyciągnąć konsekwencje wobec związków zawodowych, które - nawoływaniem do strajku - wyrządziły LOT-owi szkody finansowe.
- To nie jest tak, że pasażerowie nie słuchają kolejnych informacji medialnych i tego ciągłego podgrzewania związków zawodowych do tego, że będzie strajk, choć już od trzech dni związki zawodowe nie są w stanie ustalić, w jakim trybie i w jaki sposób ten strajk będzie prowadzony. Widzimy istotny spadek sprzedaży biletów, podyktowany tym, że ludzie po prostu się boją kupować bilety w LOT - powiedział Kubicki.
Na pytanie, czy spółka w sądzie dochodzić będzie odszkodowań od związków zawodowych, Kubicki odpowiedział: "będziemy z pewnością domagać się zadośćuczynienia za każdą stratę, którą wywołuje nawoływanie do tego protestu, ewentualne skutki jakiegokolwiek protestu".
O konflikcie w narodowym przewoźniku, czytaj: Związki w LOT: Planujemy na jutro strajk, nie będą nam kneblować ust
Osią sporu między związkami zawodowymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zadaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Groźba strajku w LOT: mniejsza sprzedaż biletów