Co najmniej trzy osoby zginęły, a około 70 zostało rannych, w tym 10 ciężko, w katastrofie kolejowej w stanie Waszyngton na północnym zachodzie USA - poinformowały lokalne władze.
Pociąg wykonywał pierwszy kurs na nowej, szybkiej trasie między miastami Tacoma i Olympia. Jak donosi AP, z aplikacji śledzącej ruch pociągów Amtrak wynika, że niecałe pół kilometra przed miejscem wypadku pociąg jechał z prędkością 81,1 mili na godz. (129 km/h), przy maksymalnej dopuszczalnej prędkości na tym odcinku wynoszącej 80 mil na godz. (127 km/h). Na zakręcie, gdzie doszło do katastrofy, dopuszczalny limit prędkości wynosi jednak 30 mil na godz. (około 50 km/h). AP podkreśla, że na razie nie wiadomo, z jaką dokładnie prędkością poruszał się skład w chwili wypadku.
Czytaj także: Wiatr zmiótł z torów dwa pociągi
Rzecznik Amtrak Marc Magliari poinformował w nocy z 18 na 19 grudnia, że w pociągu znajdowało się 80 pasażerów i pięciu członków załogi.
Jeden wagon spadł na ruchliwą autostradę przebiegającą pod wiaduktem, miażdżąc dwa samochody. Na skutek wypadku wykoleiło się 13 wagonów.
Czytaj również: Wojskowy myśliwiec MIG-29 rozbity, pilot w szpitalu
AP, powołując się na anonimowe źródło we władzach, podaje, że według wstępnych ustaleń pociąg przed wykolejeniem uderzył w jakąś przeszkodę na torach. Zdaniem rozmówcy agencji, przyczyną nie były raczej kwestie związane z konserwacją infrastruktury, bo tory były nowe.
Rzeczniczka zarządzającej transportem w tym rejonie państwowej agencji Sound Transit Kimberly Reason zapewniła, że przed otwarciem trasy przeprowadzono szeroko zakrojone testy.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Katastrofa pociągu Amtrak. Wagon spadł na autostradę