Jako, że korki są zmorą dużych miast, coraz więcej mieszkańców korzysta z transportu publicznego. Pytanie, jakie szanse ma miejska kolej i czy skazana jest na przegraną w wyścigu po klienta z tramwajami i autobusami.
- Korki to najlepszy przyjaciel kolei - mówi Małgorzata Kuczewska-Łaska, prezes Przewozów Regionalnych (PR), jednak dodaje, że w Polsce nie mamy szans na tzw. kolej aglomeracyjną - Jedynie w Trójmieście i w Warszawie kolej spełnia tę rolę, gdzie indziej raczej łączy duże ośrodki i omija miasta. Poza tym kolej aglomeracyjna wymaga innego taboru - z małą ilością miejsc siedzących, ale za to z wieloma drzwiami - kontynuuje.
Okazuje się też, że w takim regionie jak np. Górny Śląsk przewoźnik potrzeby rozwijania połączeń nie widzi.
- Na Śląsku transport szynowy to raczej potrzeba jutra niż dnia dzisiejszego. Tamtejsza sieć drogowa sprawia, że można między miastami aglomeracji poruszać się dość szybko. Zaś stan techniczny infrastuktury kolejowej pozwala na osiąganie średniej prędkości zaledwie 30 km/h - przyznała szefowa PR. - Dlatego jeśli wzdłuż torów biegnie droga, należy rozpatrzyć transport autobusowo-tramwajowy.
W śląskiej konurbacji komunikacją miejską zajmuje się od 20 lat komunalny związek KZK GOP skupiający 25 gmin.
- Na pytanie gdzie kończy się aglomeracja odpowiadam, że tam gdzie dojeżdżamy. Choć zawsze najbliższa kolejna miejscowość, już nieobsługiwana przez KZK GOP, twierdzi, że powinna zostać w rozkładzie ujęta - mówi z uśmiechem Roman Urbańczyk, przewodniczący śląskiego komunikacyjnego związku - Współpracujemy z koleją, mamy wspólny bilet metropolitalny, a nawet oddalibyśmy kolei chętnie 100 tysięcy z miliona naszych pasażerów - dodaje.
O ile jednak samochodem czy autobusem po Górnym Śląsku można się przemieszczać w miarę sprawnie, o tyle po Dolnym Śląsku, a szczególnie po stolicy regionu, już nie.
- Drogi we Wrocławiu zapchane są niemal do maksimum, dlatego dla nas kolej to nie kwestia jutra czy dziś, ale wczoraj - twierdzi Rafał Jurkowlaniec, marszałek dolnośląski i wskazuje, że może należałoby wziąć przykład z niemieckich miast, gdzie sprawdza się system "tram-train", czyli połączenie pociągu i tramwaju. W takim połączeniu poza miastem wykorzystywane są linie kolejowe a w mieście linie tramwajowe.
Ale u nas - jak przekonuje szefowa Przewozów Regionalnych - to takie już proste nie jest.
- Aby połączenia kolejowo-tramwajowe mogły być realizowane trzeba wyłączyć pewne linie z kolei państwowych. Nie może bowiem po tych samych liniach jeździć tramwaj i pociąg, chociażby ze względów bezpieczeństwa. Te pojazdy mają zupełnie inna wagę. W Polsce system "tram-train" byłby bardzo trudny do wprowadzenia - podkreśla Małgorzata Kuczewska- Łaska.
Artykuł powstał na bazie debaty pt. "Transport publiczny i otwartość komunikacyjna jako warunek rozwoju gospodarczego i jakości życia mieszkańców miast" w ramach III Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kolej aglomeracyjna wszędzie nie dojedzie