Od wyników zapowiedzianych na piątek rozmów kolejarska "Solidarność" uzależnia dalsze działania protestacyjne. Od tygodnia na kolei obowiązuje ogłoszone przez związkowców pogotowie strajkowe.
- Chcemy poznać plany tego rządu w stosunku do kolei, bo póki co, nie mamy żadnych informacji na ten temat. Nie wiemy, czy to będzie kontynuacja zamierzeń PIS-u, czy jakaś nowa koncepcja. Oczekujemy informacji na temat zamierzeń prywatyzacyjnych i systemu finansowania poszczególnych spółek - powiedział szef kolejarskiej "S", Henryk Grymel.
Związkowcy domagają się takich podwyżek wynagrodzeń w branży, aby w tym roku wyniosły one co najmniej tyle, ile wynosi średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw.
- Obecne wynagrodzenia pracowników kolei powodują, że kolejarze często odchodzą z branży do lepiej płatnych zawodów. Jeśli nie będzie podwyżek, to może dojść do niepokojów wśród załóg, nawet do strajku generalnego - zapowiedział Grymel.
Przypomniał, że obecnie w poszczególnych kolejowych spółkach z grupy PKP trwają negocjacje płacowe. Trwa ogłoszone w zeszłym tygodniu pogotowie strajkowe, przedsiębiorstwa są oflagowane, powstały także zakładowe komitety strajkowe.
Ponad tydzień temu, podczas obrad Rady Sekcji Krajowej Kolejarzy "Solidarności", związkowcy przyjęli uchwałę, w której domagają się od resortu infrastruktury oddłużenia spółek PKP oraz zaprezentowania ewentualnych planów prywatyzacji branży.
Związkowcy chcą też, aby resort zawarł ze spółką PKP Przewozy Regionalne umowę, w której zagwarantowane będzie finansowanie wszystkich pociągów międzywojewódzkich. Związkowcy ostrzegają, że bez takiej umowy zlikwidowanych może zostać nawet kilkadziesiąt pociągów międzywojewódzkich, które w tej chwili nie są objęte umowami z samorządami.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kolejarska "S" uzależnia protest od efektów piątkowych rozmów