Za półtora miesiąca może okazać się, że na dworcach kolejowych w dużych miastach nie kupimy biletu na przejazdy regionalne. Za trzy miesiące to samo może czekać mniejsze miejscowości.
Półtora miesiąca temu oddział dworców kolejowych PKP SA wypowiedział Przewozom Regionalnym miejsca na kasy biletowe we wszystkich dużych miastach. - Od początku roku nie dostajemy opłaty za czynsz. Zadłużenie sięgnęło 8 mln zł. Kilkakrotnie wzywaliśmy do zapłaty, ale do tej pory nie dostaliśmy pieniędzy - mówi Michał Wrzosek, rzecznik PKP SA.
Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", chodzi również o prowizję za korzystanie z miejsca w budynku. PKP chce, aby Przewozy Regionalne płaciły im ok. 20 proc. więcej niż dotychczas.
W czerwcu mija termin wypowiedzenia i - jeśli spółki nie dojdą do porozumienia - punkty sprzedaży biletów PKP PR z dworców znikną.
Spór zaognił się w ostatnim tygodniu. Tym razem to PKP PR wypowiedziało umowy na wszystkich mniejszych dworcach w kraju. Nieoficjalnie "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że ma to być forma szantażu podczas negocjacji. A oficjalnie: - Musimy sprawdzić, czy wszystkie dotychczasowe punkty sprzedaży są dla nas opłacalne i ile z nich jest tak naprawdę potrzebnych - mówi Piotr Olszewski, rzecznik PKP PR.
Obie spółki zapewniają, że są gotowe do rozmów, ale jak do tej pory się jeszcze nie spotkały.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kolejna wojna między spółkami kolejowymi