Przyszłość przewoźnika zależy od postawy związków. A w kluczowym z nich dochodzą do głosu zwolennicy strajku.
Diagnoza sytuacji w spółce jasno wskazuje na przerost zatrudnienia, szczególnie w administracji, a zarząd jest zdeterminowany, by przeprowadzić gruntowne zmiany w strukturze firmy. Szykują się zwolnienia.
- Plan naprawczy nie powiedzie się bez współpracy ze związkami zawodowymi. W pierwszym rzędzie musimy porozumieć się w sprawie układu zbiorowego, który wciąż negują piloci. Jesteśmy jednak pełni dobrej woli, także w kwestii harmonizacji czasu pracy - deklaruje Dariusz Nowak, prezes LOT.
Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych - domagając się podwyżek i kilkunastu tysięcy dni zaległych urlopów - zapowiada strajk. Dariusz Nowak informuje, że w ostatnim czasie zaległe urlopy zredukowano do około tysiąca dni, a zarząd jest pełen dobrej woli, by całkowicie uregulować tę kwestię - przypomniał "Puls Biznesu".
W samej organizacji doszło jednak do rozdźwięku między zwolennikami i przeciwnikami twardego kursu wobec pracodawcy. W środę ważyły się losy Krzysztofa Zbroi, przewodniczącego związku, który podczas posiedzenia rady złożył oświadczenie o rezygnacji z pełnionej funkcji. Był on przeciwny zaostrzaniu kursu wobec władz spółki. W tej sytuacji wydaje się, że strajk jest tylko kwestią czasu - napisał "Puls Biznesu".
- Wygląda na to, że komuś bardzo zależy, by siłowo rozwiązać problem. Pytanie, komu? Jeżeli w wyniku strajku pracodawca zdecyduje się wypowiedzieć układ zbiorowy, stracą wszyscy, zwłaszcza piloci. Czy warto stawiać wysokie żądania, kiedy firma przechodzi poważne kłopoty? - pyta jeden z pracowników LOT.
Najniższa pensja pilota w LOT wynosi około 18 tys. zł. Zarząd przewoźnika był skłonny ją podwyższyć o 5 proc. w tym roku i o kolejne 5 proc. w przyszłym. Niedawno wybrany zarząd związku domaga się jednak 30-procentowej podwyżki - przypomina "PB".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kolejny krok ku strajkowi w LOT