Minister infrastruktury obniżył o połowę opłaty za przejazd autostradą A1 pod Gdańskiem. Ale nic za darmo - ten rabat pochłonie pieniądze na budowę dróg w innych częściach Polski.
Cena przejazdu po autostradzie A1 stała się problemem politycznym. O obniżenie opłat apelowali działacze PO i PiS na Pomorzu. A o tym, że minister infrastruktury Cezary Grabarczyk wysłuchał tych apeli jako pierwszy, poinformował szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak na specjalnej konferencji prasowej zwołanej w Gdańsku.
Płatną autostradę A1 na Pomorzu eksploatuje prywatna firma Gdańsk Transport Company i obniżenie stawek mogłoby się odcisnąć na jej finansach. Jednak Aleksander Kozłowski z GTC tłumaczył, że rabat nie ma wpływu na przychody spółki. GTC ma uzgodnione z rządem wynagrodzenie za dostępność drogi, ale ryzyko finansowe związane z ruchem jest po stronie państwa.
Innymi słowy - GTC dostanie ustalone z góry wynagrodzenie (w tym roku zarezerwowano na to 35 mln zł), nawet jeśli opłaty za przejazd A1 będą mniejsze od tej sumy. Różnicę dopłaci państwowy Krajowy Fundusz Drogowy, który gromadzi pieniądze na inwestycje drogowe w całym kraju. Na konta Funduszu wpływają też pieniądze od kierowców jeżdżących po A1 pod Gdańskiem. Wprowadzony teraz rabat będzie kosztować Fundusz 7 mln zł - poinformował nas o takiej prognozie Mikołaj Karpiński, rzecznik ministra infrastruktury.
O tyle właśnie fundusze na budowę dróg w całym kraju uszczupli troska polityków z Gdańska o portfele miejscowych kierowców.