Niemcy dają do zrozumienia, że w EADS, największym europejskim konsorcjum lotniczym powinien być jeden prezes i to Niemiec. Francuzi chyba tego nie zaakceptują. Za tydzień w Tuluzie zaplanowany jest szczyt niemiecko-francuski, a głównym tematem rozmów ma być właśnie zmiana w systemie zarządzania konsorcjum
Dzisiaj prezesami EADS są Tom Enders i Francuz Luis Gallois, który jest jednocześnie prezesem Airbusa. I Niemcy są zdania, że to właśnie Enders powinien zostać jedynym prezesem EADS w przyszłości, zaś Gallois pozostałby prezesem Airbusa. Będzie to dla Francuzów trudne do przełknięcia, bo Enders wielokrotnie publicznie wypowiadał się, że to ingerencja francuskich polityków doprowadziła do kłopotów w Airbusie. Jest również mało prawdopodobne, by 63-letni Gallois łatwo zaakceptował zwierzchnictwo 49-letniego Endersa.
Sprawę komplikuje fakt konieczności podniesienia kapitału w EADS, ale na to praktycznie zdecydowali się już dwaj udziałowcy - niemiecki DaimlerChrysler i francuski Lagardere, tyle że Francuzi zrobią to bardzo niechętnie. Lagardere jest przede wszystkim grupą medialną (Hachette) i tak naprawdę chciałaby pozbyć się akcji w EADS i zainwestować pieniądze gdzie indziej. Tylko akcji, bo nie miejsca w radzie nadzorczej. Arnaud Lagardere, który wspólnie z Niemcem Ruedigerem Grubem jest współprzewodniczącym rady nadzorczej EADS.
Francja ma w EADS 15 proc. udziałów, Lagardere 7,5 proc., DaimlerChrysler 15 proc., konsorcjum niemieckich inwestorów i landów - 7,5 proc., rosyjski państwowy Wniesztorgbank 5 proc., hiszpański holding SEPI 5,47 proc. Reszta jest w obrocie giełdowym.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Lotnictwo: spór o EADS