Koniec blokady drogowej hiszpańskich miast. Mogła ona kosztować iberyjską gospodarkę nawet miliard euro. Straty poniosły też polskie firmy
– Problemem europejskiego transportu są bardzo niskie stawki frachtów. W Hiszpanii wysokie ceny paliw uderzają w transportowe firmy rodzinne, na których opiera się tamtejszy transport. To grozi ich egzystencji – tłumaczy "Rzeczpospolitej" Katarzyna Nowakowska, dyrektor komunikacji korporacyjnej w Pekaes SA. Firma wykonuje usługi transportowe w całej Europie, także w Hiszpanii. – W poniedziałek nasi kierowcy zdążyli rozładować przywiezione do Madrytu towary, bo miejsca rozładunku znajdują się poza miastem. Teraz boimy się, że utkną, wracając – dodaje Nowakowska.
– Kilka naszych tirów utknęło pod Barceloną i Walencją. To są dla nas wymierne straty, opóźnienia w dostawach i niemożność wydostania się z korka – mówi dziennikowi Paweł Ossowski z poznańskiej firmy transportowej A Plus W sp. z o.o.
– Jeżeli sytuacja w Hiszpanii się nie ustabilizuje, to stracą polscy przewoźnicy, a także importerzy i eksporterzy zależni od transportu drogowego – uważa Stefan Bekir Assanowicz, prezes rady Polsko-Hiszpańskiej Izby Gospodarczej.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Madryckie straty polskich firm