Japońskie linie lotnicze Japan Airlines (JAL) są fatalnie zadłużone i - jak wszystko wskazuje - bliskie ogłoszenia bankructwa. Czy zdoła je uratować 77-letni Kazuo Inamori, były biznesmen, miliarder, który na prośbę premiera powrócił ze świata buddyzmu, by sprawić, że JAL będzie nadal latał?
Po odejściu z biznesu Inamori został buddyjskim mnichem. Teraz, na osobistą prośbę premiera Yukio Hatoyamy, staje na czele JAL, by ratować te linie, zadłużone na gigantyczną sumę 1440 miliardów jenów (10,88 miliarda euro).
Nowy szef, który podjął się tego zadania, rezygnując z jakiegokolwiek wynagrodzenia, przyznaje, że w sprawach transportu lotniczego jest zupełnym amatorem.
W środę akcje JAL spadły aż o 81 proc., do zaledwie 7 jenów, w związku z oczekiwaniami, że już w przyszłym tygodniu linie te wystąpią o ochronę przed wierzycielami i przestaną być notowane na giełdzie. Inamori będzie nadzorował program ich restrukturyzacji, opracowany przez ETIC (Enterprise Turnaround Initiative Corp.) - spółkę wyspecjalizowaną w takich przedsięwzięciach. Program ten zakłada m.in. zmniejszenie zatrudnienia o jedną trzecią; obecnie w JAL pracuje 46 tysięcy ludzi.
Inamori wierzy, że konsekwentna realizacja tego programu sanacyjnego umożliwi "reinkarnację" JAL.