Warszawie grozi kolejna kompromitacja związana z nieudolnie rozbudowywanym lotniskiem Okęcie. Tym razem wyjątkowo nie z winy Portów Lotniczych, ale przez władze Warszawy, które zwlekały z wyborem przewoźnika kolejowego dla trasy między lotniskiem i centrum.
Wtedy powinny być już gotowe nowe pociągi dla pasażerów z lotniska. Nie będą.
- Nawet gdybym dziś podpisał kontrakt z miastem, nie zdążę już sprowadzić na czas nowego taboru - powiedział "Rzeczpospolitej" prezes Szybkiej Kolei Miejskiej Leszek Walczak.
A to ważne stwierdzenie - należąca do miasta spółka SKM to główny kandydat na przewoźnika dla Okęcia. Ratusz może bowiem albo dać kontrakt z tzw. wolnej ręki SKM, albo ogłosić otwarty przetarg (oprócz miejskiego przewoźnika wystartują w nim zapewne Koleje Mazowieckie i prywatni operatorzy, np. Arriva czy Veolia).
Dlaczego nie uda się sprowadzić taboru? Dla lotniskowej trasy potrzeba 13 pociągów. Od momentu zamówienia do zakończenia dostaw minie co najmniej półtora roku. Składy muszą być robione "na wymiar": ze stopniami uwzględniającymi różnice wysokości peronów na trasie (od 760 do 1100 mm), trojgiem drzwi w każdym wagonie i ustawieniem foteli jak w metrze. Według Walczaka do tego terminu trzeba jeszcze dodać minimum trzy miesiące na przetarg na tabor i trzy na rozpatrzenie przez bank kredytujący inwestycję biznesplanu.
Gdyby wygrał prywatny przewoźnik, terminy byłyby podobne. Odliczyć można przetarg na dostawcę taboru (prywatny wybiera sam), ale samego przewoźnika trzeba wyłonić w przetargu (co najmniej trzy miesiące) i doliczyć prawdopodobne protesty.
15-letni kontrakt wart jest ok. 2 mld zł. Opóźnienie w dostawie taboru jest murowane.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Na lotnisku Okęcie będą stacja i tory, ale zabraknie... pociągów