Mieszkańcom Częstochowy została 1 kwietnia tylko taksówka albo spacer. Na drogi nie wyjechały autobusy i tramwaje, bo wszyscy motorniczy i kierowcy wzięli urlopy na żądanie. Protestują, żądając podwyżek płac.
- Rozpoczął się poza kontrolą związków zawodowych, to była decyzja załogi - przyznaje Andrzej Kimla uczestniczący w rozmowach, przewodniczący "Solidarności". Najbardziej zdezorientowani byli jednak pasażerowie, bo nigdzie nie pojawiły się informacje o odwołaniu kursów.
W sekretariacie MPK trwają rozmowy. Prezes firmy usiłuje przekonać kierowców do przerwania akcji i powrotu do pracy.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: "Na żądanie" stanęły autobusy i tramwaje w Częstochowie