Choć ostatnio ceny ropy spadły, to linie nie obniżą dopłaty paliwowej.
— Nieuczciwość przewoźników jest porażająca. Chociaż ropa przez dwa miesiące staniała o jedną trzecią, dopłata paliwowa u przewoźnika, z którym lecę do Egiptu, nie zmieniła się w tym czasie ani o złotówkę. Kiedy kupowałam wycieczkę, dopłata wynosiła 300 zł, czyli dokładnie tyle samo, co w lipcu, kiedy ceny ropy sięgały szczytu — mówi wybierająca się na urlop Sylwia Kowalczyk.
Co więcej, wiele wskazuje na to, że na szybkie obniżenie dopłat nie ma co liczyć.
Paweł Cybulak z portalu lotniczego pasażer.com tłumaczy, że dzięki obecnie zaoszczędzonym na ropie funduszom spółki lotnicze wetują sobie straty z okresu wzrostu cen paliwa. Przewoźnicy tłumaczą się trudną sytuacją na rynku i wysokim udziałem paliwa w kosztach.
— Szacujemy, że w tym roku koszty paliwa pochłoną 3,1 mld GBP, czyli o 1 mld więcej niż w roku ubiegłym. Stanowią one około 35 proc. kosztów i pozostają naszym największym wydatkiem. Pięć lat temu stanowiły zaledwie 10 proc. — tłumaczy Emilia Osewska-Mądry, dyrektor British Airways w Polsce.
Dodaje, że wprowadzone w ostatnich miesiącach podwyżki dopłat pokryją tylko część kosztów związanych z paliwem, jakie poniesie przewoźnik. Podobna sytuacja panuje w całej branży, co już poskutkowało kilkoma bankructwami.
Złudzeń nie pozostawiają także przedstawiciele tzw. tanich linii.
— Do wyższych cen należy się przyzwyczajać, a jak kogoś nie stać na samolot, to zawsze może pojechać autobusem lub innym środkiem komunikacji — twierdzi Jozsef Varady, prezes WizzAira.
Tomasz Dziedzic z Instytutu Turystyki przypomina, że dopłaty wprowadzono w 2004 r. w reakcji na wzrastające ceny ropy (przekraczające 60 USD za baryłkę). Dopłata miała odzwierciedlić rosnące koszty wywołane cenami ropy.
— Przewoźnicy nie kupują paliwa na pniu. Przy zawieraniu kontraktów stosują wiele mechanizmów zabezpieczających przed podwyżkami. Nikt jednak nie przewidział takiego skoku cenowego. Jego skutki mocno nadwerężyły kondycję lotniczych spółek. Dlatego jakąkolwiek obniżkę można zakładać dopiero w dłuższej perspektywie spadków cenowych, potwierdzonych trendem. Na razie jest to mało prawdopodobne — podkreśla Tomasz Dziedzic.
Tę opinię potwierdzają przewoźnicy.
— Mimo że cena ropy w ostatnich tygodniach spadła, rynek nadal jest niestabilny, dlatego wysokość dopłat zrewidujemy dopiero w momencie, gdy rynek się ustabilizuje — zaznacza Emilia Osewska-Mądry.
Kosztowny dodatek
Dla przykładu: 17 lipca, kilka dni po zanotowaniu rekordu cenowego ropy, Lufthansa podniosła wysokość dopłat paliwowych do 35 EUR na krótkich i 105 EUR na długich dystansach. British Airways podwyższyły dopłatę od 3 do 30 GBP, co oznacza, że na krótkich dystansach dopłacamy 16, na średnich 78, a na długich 109 GBP. Na długich dystansach w PLL LOT dopłata wzrosła z 70 USD w styczniu do 150 USD w lipcu.
— Linie stosują także podwójne dopłaty w tranzycie. Swiss oferuje loty do Los Angeles przez Zurych, gdzie na paliwo w obie strony musimy przeznaczyć 328 EUR. 32 EUR kosztuje opłata na trasie do Szwajcarii i 132 EUR do USA — informuje Paweł Cybulak.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nie ma co liczyć na obniżenie cen biletów lotniczych