Nie ma komu opancerzyć wojska

Nie ma komu opancerzyć wojska
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Wojsko twierdzi, że to producenci przecenili swoje możliwości, a eksperci mówią: to wojsko postawiło nierealistyczne warunki.

Jedno jest pewne - mimo śmiertelnego zagrożenia dla polskich konwojów w Afganistanie, MON nie udało się zakontraktować niezbędnych na misjach opancerzonych samochodów patrolowych - donosi "Rzeczpospolita" na stronach rp.pl. Do ogłoszonego latem przetargu nie przystąpił żaden z producentów.

Armia w ekspresowym tempie miała zamówić najpierw 40, a potem jeszcze 140 lekkich opancerzonych samochodów patrolowych (LOSP) za ponad 360 mln zł. Pierwsze LOSP-y miału chronić żołnierzy w przyszłym roku. To już nierealne - podaje serwis rp.pl.

Jak pisze "Rzeczpospolita", o konieczności zastąpienia używanych w Afganistanie nieodpornych na miny amerykańskich hummerów lepiej opancerzonymi pojazdami mówiono od dawna. MON podjęło nawet decyzję o zakupie pierwszych 40 samochodów bez przetargu, w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej. Zaproszenia do konkursu trafiły m.in. do polskiej prywatnej firmy AMZ Kutno (pojazdy Tur), a także przedstawicieli włoskiego IVECO (pojazd LMV), brytyjskiego koncernu BAE Systems (RG 32 Patrol) i szwajcarskiego Mowaga (samochód Eagle IV). Żadna z tych firm - mimo wcześniejszych zapewnień - nie złożyła jednak oferty w przetargu.

– Popyt na samochody patrolowe odporne na miny jest dziś ogromny. Okazało się, że firmy, składając wcześniej obietnice, przeceniły swoje możliwości. Nie były w stanie wywiązać się z terminów – tłumaczy płk Jerzy Pikuła, wicedyrektor Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON.

– To tylko część prawdy – mówi "Rzeczpospolitej" Grzegorz Hołdanowicz, redaktor naczelny fachowego „Raportu WTO”. Zdaniem eksperta, wojsko postawiło producentom wyjątkowo wyśrubowane, nierealistyczne warunki. Polskich wymagań technicznych nie byłby w stanie spełnić w 100 procentach żaden z najlepszych, sprawdzonych w warunkach bojowych, oferowanych na rynku pojazdów – twierdzi Hołdanowicz. Armia oczekiwała też, iż każdy z oferowanych pojazdów przejdzie testy odporności na eksplozję pod kadłubem dużego ładunku wybuchowego. Producenci, których samochody przeszły takie próby w przeszłości, nie zdecydowali się na zniszczenie na własny koszt wartych ok. miliona złotych pojazdów na życzenie potencjalnego polskiego klienta – mówi Hołdanowicz.

Brak bezpiecznego pojazdu patrolowego przypomniał o sobie po ostatnim tragicznym zamachu, w którym zginęło trzech polskich żołnierzy. Nowy, poprawiony przetarg wystartuje we wrześniu – zapowiada MON na łamach "Rzeczpospolitej".
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Nie ma komu opancerzyć wojska

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!