Ministerstwo Transportu chce mieć wpływ na to, kto przejmie kontrolę nad polskimi portami lotniczymi. Zainteresowane firmy nauczyły się omijać teraz obowiązujące przepisy.
Może się nie zgodzić na transakcję, jeżeli dotyczy ona co najmniej 25 proc. udziałów. Jednak 24,9 proc. każda firma może kupić bez żadnych ograniczeń.
- Niewykluczone, że właśnie tyle udziałów za 24 mln zł odkupi od nas szwajcarska firma Meinl - mówi "Rz" Marcin Hydzik, prezes bydgoskiego portu lotniczego. - Być może znajdzie partnera, który obejmie drugi taki sam pakiet - dodaje. W ten sposób bez możliwości ingerencji rządu zagraniczni inwestorzy będą mogli przejąć kontrolę nad spółką, obejmując w niej ponad 50 proc. udziałów.
Jeżeli opracowana przez resort transportu nowelizacja prawa lotniczego wejdzie w życie, sytuacja taka nie będzie możliwa. Nowe przepisy przewidują instytucję tzw. sprzeciwu ministra transportu wobec niektórych decyzji podejmowanych na walnym zgromadzeniu - m.in. dotyczących sprzedaży udziałów - komentuje "Rz".
- Ma to na celu zabezpieczenie, przed zmianą charakteru spółki lotniskowej , np. gdy udziały będzie chciał kupić deweloper, by na gruntach należących do portu budować domy - mówi Zbigniew Sałek, wiceprezes wrocławskiego portu. Jest on jednak przekonany, że w przypadku gdy lotniskiem będzie zainteresowany inwestor branżowy, resort transportu przeprowadzenie transakcji będzie wspierać.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nie wszyscy będą mogli inwestować w porty lotnicze