Inicjatywa "Pasa i Szlaku" budzi wątpliwości co do strategicznych celów Chin. Indie obawiają się, że inwestycje ugruntują terytorialne roszczenia Pakistanu, Indonezja troszczy się o stabilność regionu. "Pas i szlak" to chińska koncepcja budowania połączeń infrastrukturalnych w nawiązaniu do historycznego Jedwabnego Szlaku.
Według szacunków Azjatyckiego Banku Rozwoju region potrzebuje inwestycji szacowanych na 26 bln dolarów do 2030 r. Obserwatorzy zwracają uwagę na problemy wynikające z chińskich roszczeń terytorialnych dotyczących obszaru Morza Południowochińskiego. Pekin toczy spory z państwami wspólnoty ASEAN o archipelagi leżące na tym obszarze, tłumacząc swoją ekspansję chęcią zapewnienia bezpieczeństwa transportowi morskiemu, czyli morskiej części "Pasa i Szlaku".
Indonezyjska elita polityczna obawia się "regionalnej hegemonii" Chin - twierdzi badaczka z Centrum Studiów Strategicznych w Dżakarcie Christine Tjhin, cytowana przez agencję Associated Press.
Moskwa z kolei ma obawy, że Pekin chce zmniejszyć jej wpływy w Azji Centralnej angażując we współpracę w ramach "Pasa i Szlaku" kraje postsowieckie. Plan "Wielkiego Projektu Eurazjatyckiego" przedstawiony w czerwcu ub.r. przez Władimira Putina "pozwala zachować Kremlowi postawę inicjatora polityki w regionie" - twierdzą przedstawiciele Ośrodka Studiów Wschodnich Marcin Kaczmarski i Witold Rodkiewicz.
Krytycznie o chińskich inwestycjach w Kaszmirze wypowiadają się też Indie. "Mamy poważne zastrzeżenia odnośnie tego ze względu na kwestie bezpieczeństwa" - mówił na majowym spotkaniu Azjatyckiego Banku Rozwoju w Yokohamie minister finansów i obrony Indii Arun Jaitley. Według niego chińskie inwestycje w regionie ugruntowują pakistańskie roszczenia do prowincji spornych z Indiami.
"Chiny starają się zmienić sposób, w jaki działa polityczna struktura regionu" - wyjaśnia specjalista ds. stosunków międzynarodowych w London School of Economics William A. Callahan. Dodaje, że Pekin stara się skorzystać z okazji, by zmniejszyć amerykańskie wpływy na świecie i przenieść środek ciężkości na stronę własnych inwestycji.
Były ambasador USA w Pekinie, który sprawował urząd do stycznia br., Max Baucus nazywa decyzję o wycofaniu się przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa z umowy o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP) "wielkim geopolitycznym błędem" podkreślając, że to Chiny będą starały się wypełnić pustkę pozostawioną przez USA w rejonie Azji Południowowschodniej.
Pekin twierdzi, że "Pas i Szlak" nigdy nie miał na celu przejmowania kontroli nad rządami innych państw. "Czujemy, że mamy kontakt z innymi krajami, musimy rozmawiać o studiowaniu korzyści, wzajemnego zysku" - przekonuje przedstawiciel rządu chińskiego Ou Xiaoli w wypowiedzi dla AP.
Według jego zapewnień większość finansowania zapewnianego przez Chiny w ramach promowanej na dwudniowym międzynarodowym szczycie, który w niedzielę rozpoczął się w Pekinie, polega na zapewnianiu pożyczek opartych na "zasadach rynku". Obserwatorzy zwracają jednak uwagę, że może to stworzyć zbyt wielkie obciążenie dla krajów, w których utrzymywanie kontaktów z Chinami jest politycznie trudne i może przyczyniać się do budowania wyborczego kapitału . Podawany jest przykład Sri Lanki i wyborów prezydenckich z 2015 r. wygranych tam przez kandydata krytykującego nadmierne zadłużanie się w Pekinie.
Rządowy chiński Export-Import Bank zapowiedział sfinansowanie tysiąca projektów w 49 krajach w ramach inicjatywy "Pasa i Szlaku". Państwowy Chiński Bank Rozwoju w 2015 r. informował o środkach w wysokości 890 mln dolarów przeznaczonych na ponad 900 inwestycji w 60 krajach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: "Pas i Szlak" - są wątpliwości dot. strategicznych celów Chin