Bydgoski ratusz zdecydował, że będzie się ubiegał o unijne pieniądze na budowę linii tramwajowej do największego bydgoskiego osiedla. Blisko 10 km ma kosztować 400 mln zł.
Właśnie kończą się prace nad studium wykonalności inwestycji - jednym z dokumentów, który jest niezbędny w staraniu się o dofinansowanie z UE. Przeanalizowano w nim m.in. warianty budowy trasy. - Mamy jednoznaczne wskazanie, że najkorzystniejszy jest przebieg z ul. Fordońskiej, estakadą nad torami kolejowymi i dalej ul. Lewińskiego, Akademicką i Andersa. I właśnie ten będziemy realizować - mówi Jan Siuda, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej.
- Chcemy ubiegać się o pieniądze, choć wciąż nie wiemy, jakie będą zasady konkursu. Mamy też problem z wkładem własnym. Unia może nam dać tylko połowę - wyjaśnia Lucyna Kojder-Szweda, zastępca prezydenta.
Dlatego w ratuszu trwa poszukiwanie najlepszego rozwiązania. Odpada tradycyjny kredyt, bo jego spłata zablokowałaby inne inwestycje miejskie na wiele lat. Za to pod lupę urzędnicy wzięli podobną inwestycję realizowaną już w Łodzi. Tam trwa budowa niemal 16-kilometrowego Łódzkiego Tramwaju Regionalnego, który najpierw połączy północ Łodzi z południem, a w kolejnych etapach miasto ze Zgierzem i Pabianicami. Tylko miejski odcinek tej trasy kosztuje 220 mln zł, z czego UE dała nieco ponad 50 mln zł. Resztę pieniędzy Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne pozyskało z emisji obligacji przychodowych - ich spłata będzie się dokonywała później przez wiele lat z przychodów, które spółka uzyska w czasie eksploatacji linii.
- Analizujemy, jak można łódzkie rozwiązanie zastosować na gruncie bydgoskim - potwierdza Kojder-Szweda. Ale dodaje też, że sporym kłopotem jest sam konkurs w programie "Infrastruktura i Środowisko". Ministerstwo Rozwoju Regionalnego odkłada podanie do publicznej wiadomości szczegółowych wskaźników i parametrów, które będą w nim obowiązywały. - Nie wiadomo nawet, czy możemy starać się tylko o pieniądze na budowę trasy, czy także zakup taboru, bo i w tym zakresie interpretacje przepisów nie są jednoznaczne. Jeśli Unia nie pomoże w kupnie tramwajów, to pojawi się nowy problem, bo za jeden trzeba zapłacić około 7 mln zł - komentuje Kojder-Szweda.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Pieniądze unijne na budowę linii w Bydgoszczy?