Kryzys zawitał do branży transportowej. Przewoźnicy, którzy pracują na rzecz Equus - jednej z największych firm TSL, twierdzą, że grożą im bankructwa.
W połowie listopada ubiegłego roku Equus wydłużył im termin zapłaty do 35 dni od daty wpływu faktury, a na początku stycznia 2009 r. do 45 dni. Na tym nie koniec. W marcu i kwietniu przewoźników ma już obowiązywać termin 55 dni, a od maja: aż 60.
- Ta zmiana wynika z coraz trudniejszej sytuacji na rynku. Nasi klienci z Europy Zachodniej stosują nawet trzymiesięczne terminy płatności, a dostawcy paliw żądają terminu jak najkrótszego - tłumaczy w dzienniku Rafał Dyląg, prezes Equusa.
Z tą argumentacją nie zgadzają się podwykonawcy. - Equus zabezpiecza się przed kryzysem naszym kosztem. Wydłuża nam terminy płatności, a czynsz dzierżawny każe sobie płacić co miesiąc. Grozi nam utrata płynności - twierdzi jeden z nich.
- Dodatkowo od października 2008 r. Equus systematycznie obniża nam stawki przewozowe w euro, które spadły już o ponad 10 proc. W tej sytuacji za miesiąc, najpóźniej dwa będę bankrutem - dodaje w "PB" inny.
Szef Equusa uspokaja. Obniżki stawek tłumaczy spadkiem cen paliw i osłabieniem złotego względem euro. Przyznaje przy tym, że czynsz dzierżawny płacony przez przewoźników, wyrażony we frankach szwajcarskich, mimo wzrostu kursu i tej waluty, nie zmniejszył się. - Partnerom naszej spółki nie grożą bankructwa. Muszą natomiast ograniczać koszty. Tak jak my i wszyscy w branży - mówi Rafał Dyląg.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Poddostawcom Equusa grożą bankructwa?