Miasto będzie musiało zapłacić PKP PLK nawet milion złotych za zamknięcie toru kolejowego. Bo Zarząd Dróg Miejskich nie zdążył z przetargiem na budowę wiaduktu na Zawadach.
Inwestycja odbija się na pasażerach, bo przez tak wąskie gardło może przejechać mniej pociągów. A trasa jest oblegana, bo przecież to kierunek na Warszawę, Bydgoszcz i Wągrowiec. W związku z pracami trzeba było więc zawiesić kursowanie 16 pociągów, część z nich jeździ zaś drogą okrężną przez Franowo, a kilka dojeżdża tylko do Poznania Wschodniego.
Wszystko miało wrócić do normy we wrześniu, bo wtedy mają zakończyć się prace na tym odcinku. Ale nic z tego, w październiku na półtora miesiąca znów trzeba będzie zamknąć jeden tor. Dlaczego? Równolegle z robotami kolei Zarząd Dróg Miejskich miał budować wiadukt kolejowy, pod którym będzie przebiegać dalsza część ul. Hlonda (Nowe Zawady), by połączyć się z ul. Podwale. Jedno przęsło wiaduktu miało stanąć teraz, gdy zamknięty jest tor nr 2. Drugie powstanie po 15 maja, gdy zamknięty będzie tor nr 1. Ale ZDM wciąż nie wyłonił wykonawcy inwestycji i nie rozpoczął prac. - Tak więc żeby dokończyć stawianie wiaduktu, trzeba będzie w październiku zamknąć ponownie tor nr 2 - wyjaśnia Arnold Bresch, kierownik kontraktu modernizacji węzła. - A przecież można było robić to równolegle i uniknąć problemów oraz dodatkowych kosztów - dodaje Grzegorz Siewiera, zastępca naczelnego dyrektora poznańskiego oddziału PLK.
Jeszcze w styczniu drogowcy planowali rozpocząć budowę wiaduktu w marcu, żeby uniknąć w przyszłości zamykania jednego toru. Ale nie zdążyli. Dopiero dziś zostanie ogłoszony przetarg na budowę wiaduktu. Jeśli obędzie się bez protestów, zwycięzca będzie mógł zacząć prace dopiero w połowie maja. - Byłem optymistą i liczyłem, że zdążymy zacząć prace przy obecnym zamknięciu jednego toru - mówi Kazimierz Skałecki, wicedyrektor ZDM do spraw inwestycji. - Nie udało się - przyznaje. Dlaczego? Na Zawadach sporo się będzie w najbliższym czasie działo. Ruszy budowa nie tylko przedłużenia Nowych Zawad, ale i potężnego prawobrzeżnego kolektora ściekowego, a także trasy tramwajowej na Zawady. Na oba projekty udało się zdobyć kilkadziesiąt milionów złotych unijnych dotacji. - Te wszystkie inwestycje trzeba pouzgadniać. Zwłaszcza na etapie decyzji środowiskowych, które są niestety długotrwałe. Niestety, procedur administracyjnych nie dało się przeskoczyć, stąd opóźnienie z wiaduktem - tłumaczy Skałecki.
Skutki? Miasto będzie musiało ponieść dodatkowe koszty. Za zamknięcie toru pieniędzy zażąda zarówno PLK, jak i druga spółka PKP - Przewozy Regionalne. PLK zarządza infrastrukturą kolejową, a więc pobiera też opłaty od przewoźników za korzystanie z torów. Jeśli tor będzie zamknięty, to kolej na nim nie zarobi. Również dla Przewozów Regionalnych zamknięcie toru to problem. Trzeba będzie zmieniać rozkład jazdy i puścić część składów drogą przez Franowo. Nie uda się też zapewne przywrócić już zawieszonych pociągów, choć dyrektor poznańskiego oddziału PKP PR Zbigniew Kryś zapewnia, że jesienią i tak będzie mogło ich jeździć tą trasą nieco więcej niż obecnie.
Ile ZDM będzie musiał zapłacić za zamknięcie toru? - Za wcześnie o tym mówić, wciąż to obliczamy - ucina dyr. Siewiera. Ale na pewno nie będą to małe pieniądze. Dyrektor Skałecki przyznaje, że może to być nawet milion złotych. - Ale to i tak około 15 procent tego, co groziłoby nam, gdyby budować wiadukt już po pracach kolejarzy - zaznacza dyr. Skałecki.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Poznań zapłaci PKP PLK milion złotych kary?