W gliwickim Bumarze Łabędy, który produkuje czołgi, szykują się zwolnienia. Pracę może stracić 150 osób. Kolejne 500-600 ocali etaty, ale przez 6-9 miesięcy nie będzie miało w firmie nic do roboty.
„Pan, jako prezes, dyskredytuje naszą firmę jako jedynego producenta czołgów w polskiej branży zbrojeniowej. (…) Zamiast starać się (…) napełnić portfel zamówieniami produkcyjnymi i wykorzystać tym samym wszystkie wolne moce produkcyjne, wybrał Pan najprostszą, a naszym zdaniem - najgorszą drogę” - napisali do prezesa przedstawiciele związków spółki.
Grzegorz Gostkowski twierdzi, że nie ma wyjścia. Na horyzoncie nie widać zamówień na sztandarowy produkt - czołg Twardy - ani ze strony polskiej armii (która może kupić niemieckie Leopardy), ani zagranicznych kontrahentów - napisał "PB".
Bumar Łabędy chce więc zamiast na zbrojeniówkę postawić na budowlankę. Boom w tym sektorze skłonił firmę do rozwinięcia produkcji konstrukcji i urządzeń dla sektora budowlanego - czytamy w "Pulsie Biznesu".
- Negocjujemy kilka kontraktów, które przyniosą dynamiczny rozwój. Musimy jednak zredukować zatrudnienie. W spółce matce, która nie prowadzi przecież działalności produkcyjnej, jest zatrudnionych ponad 800 osób. Dublują się służby administracyjne i marketingowe - tłumaczy Grzegorz Gostkowski.
Mała liczba zamówień rządowych w polskich zakładach zbrojeniowych i brak pieniędzy na badania technologiczne to odwieczny problem naszego sektora obronnego. Miesiąc temu Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister finansów, powiedziała w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że resort obrony nie wydał 2 mld zł z puli na sprzęt wojskowy. Powodem są np. poślizgi w przetargach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Problemy w Bumarze Łabędy