Rozporządzenie ws. określenia obszarów połowów na Bałtyku musi być przyjęte jak najszybciej, od niego uzależnione jest wydatkowanie funduszy unijnych - powiedział minister gospodarki morskiej. Przeciwko projektowi rozporządzenia we wtorek protestowali rybacy.
Podczas rozpoczętego w czwartek w Gdyni III Kongresu Rybnego minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że "był zdziwiony reakcjami rybaków". Minister podkreślił, że projekt jest obecnie konsultowany.
"Trwają konsultacje, jest grupa doradcza złożona z rybaków z poszczególnych segmentów i stara się przygotować rozwiązanie, a ostateczną decyzję podejmie ministerstwo; ten proces jeszcze przed nami" - tłumaczył.
Zaznaczył, że "jedna rzecz jest niezwykle istotna, czyli cały czas zmniejszające się zasoby ryb w Bałtyku - teraz mamy już problem nie tylko z dorszem, ale też z gatunkami pelagicznymi (śledź, szprot - PAP)".
"Musimy coś zrobić, takie mamy założenia uzgodnione z KE; chcemy budować rybołówstwo przede wszystkim ekologiczne, drobne rybołówstwo oparte na konsumpcji, nie na produkcji mączki rybnej" - dodał Gróbarczyk. Zauważył, że "potrzebna jest dyskusja, współpraca z branżą, ale na pewno, co jest najistotniejsze, dokument rządowy nie pojawi się bez wcześniejszych uzgodnień ze środowiskiem".
Szef resortu zaznaczył, że "jeśli projekt nie znajdzie obopólnej, ogólnej akceptacji - na pewno w takiej formie nie zostanie wprowadzony".
Zauważył, że ze względu na fundusze unijne "jesteśmy ograniczeni czasowo". "Negocjacje muszą się zakończyć jak najszybciej, bo to blokuje wydatkowanie środków unijnych" - wyjaśnił.
Tłumaczył, że projekt rozporządzenia "musi przejść Komitet Stały, Radę Ministrów, musi być notyfikowany w UE - zakładamy, że aby uruchomić program unijny, to rozporządzenie musi się pojawić w kwietniu, aby wydatkowanie mogło się pojawić w czerwcu".
Gróbaczyk powiedział dziennikarzom, że propozycja zakazu na obszarze do 6 mil morskich od brzegu pojawiła się ze strony środowiska rybaków, to nie był pomysł ministerstwa".
Zadeklarował, że "na pewno nie zastosujemy rozwiązania, które wpłynie negatywnie na nasze rybołówstwo, ale z drugiej strony - musimy zastosować rozwiązania, które będą chronić środowisko naturalne". "Wydawało się, że strefa 6 mil jest propozycja salomonową, a okazuje się, że nie" - dodał.
Prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich Michał Necel tłumaczył we wtorek PAP, że najbardziej niepokoi rybaków zapis dotyczący zamknięcia dla połowów trałowych (wykorzystujących narzędzia ciągnione) Zatoki Gdańskiej, Zatoki Puckiej oraz całego wybrzeża w pasie 6 mil morskich od brzegu. "Nie zgadzamy się z tym, bo to w ogromnym stopniu ograniczy połowy" - podkreślił. Zaznaczył, że oznaczałoby to zamknięcie całej Głębi Gdańskiej, gdzie poławiają wszystkie jednostki rybackie z portów wschodniego wybrzeża.
Jak tłumaczył, trałują - czyli korzystają z narzędzi ciągnionych - generalnie wszystkie jednostki powyżej 12 metrów długości. Obecnie zakaz trałowania obowiązuje do 3 mil morskich.