Od dawna przewóz towarów drogą morską, szczególnie drobnicy w kontenerach, nie był tak tani jak obecnie. Ale na horyzoncie widać ciemne chmury wróżące podwyżki. Te największe powstają z procesu fuzji, akwizycji i bankructw.
Mamy do czynienia: z rosnącym popytem na przewozy, bowiem ożywiła się gospodarka światowa, ale zarazem nadal także z nadmierną podażą mocy transportowych.
Od dwóch lat rekordy bije tonaż złomowanych statków, lecz po drugiej stronie rośnie tonaż nowo zamawianych kontenerowców. Dodajmy, większych także jednostkowo, co z kolei powoduje mniejszy wolumen (liczby jednostek) zamówień składanych w stoczniach i ich rosnące problemy.
Mamy rozwijające się moce przeładunkowe w terminalach kontenerowych, zarazem korki i kongestie (natężenie ruchu większe niż przepustowość infrastruktury transportowej) przed portami i podczas rozładunku, przekraczające nawet 100 godzin.
Wypadkową tych zjawisk są właśnie relatywnie niskie stawki frachtu. Np. za transport ładunku o łącznej wadze ok. 400 kg z Chin do Gdyni, kilku kartonów na dwu paletach, można zapłacić już tylko 109 USD, czyli ok. 422 zł, jak informuje jeden z polskich spedytorów. Nawet doliczając drugie tyle kosztów wykupu opcji transportowych (opłata składowania towaru, opłata celna, dokumentacyjna), za transport na odległości ok. 11 tys. kilometrów zapłacimy niemal podobnie, jak za przewozów taxi bagażówką z jednego krańca Polski na drugi.
Właśnie nad tym z pozoru chaotycznym światem logistycznym, ale pełnym konkurencji, wisi groźba koncentracji. Niespotykana na innych rynkach logistycznych, a także w większości branż.
Dalej o:
- wynikach finansowych największych spółek żeglugowych,
- procesie koncentracji przewozów i planach fuzji,
- skutkach z tego wynikających oraz...
- jak to może wpłynąć na ceny frachtu morskiego.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Tworzy się oligopol w transporcie morskim. Zobacz, czy wzrosną ceny frachtu