Z braku znamion przestępstwa umorzono śledztwo w sprawie tzw. afery stoczniowej - podała Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. Resort skarbu - który wiele razy podawał, że nie było żadnej "afery stoczniowej" - jest zadowolony.
Ministerstwo Skarbu Państwa jest zadowolone z umorzenia śledztwa w sprawie tzw. afery stoczniowej - powiedział PAP rzecznik resortu Maciej Wewiór. "To dowód na to, że nie było żadnych nieprawidłowości w tym procesie. Prokuratura sama podkreśla, z tego co słyszałem, że Skarb Państwa bardzo się starał, by pozyskać inwestorów. Natomiast wszystko odbywało się w granicach prawa" - dodał rzecznik.
Jak powiedział PAP były szef "S" w stoczni szczecińskiej Krzysztof Fidura, trudno mu komentować decyzję prokuratury z powodu braku szczegółowej wiedzy. "Dla związkowców sprawa sprzedaży stoczni od początku wydawała się +ciemna+. Nie mieliśmy możliwości kontrolowania tego procesu. Wydaje się, że wątek sprzedaży stoczni powinien być dokładnie sprawdzony, szczególnie w kontekście inwestora katarskiego" - dodał Fidura.
Śledztwo wszczęto w październiku 2009 r. Dotyczyło ono domniemanego przekroczenia uprawnień urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu i Ministerstwa Skarbu Państwa przez "utrudnianie przetargu" na sprzedaż składników majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Śledztwo wszczęto na podstawie niejawnych materiałów od szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, doniesienia CBA (kierowanego wtedy przez Mariusza Kamińskiego) oraz wcześniejszego zawiadomienia Ruchu Społecznego Obrony Stoczni i Gospodarki Polskiej. Ruch zażądał śledztwa, bo - jego zdaniem - stocznie miały być sprzedane po "rażąco niskiej cenie".
Według CBA - które do zawiadomienia dołączyło 61 stenogramów podsłuchanych rozmów oraz dwa opracowania analityczne - zachowania funkcjonariuszy publicznych z ministerstwa i ARP wyczerpywały znamiona czynów zabronionych: nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków oraz działania na szkodę Skarbu Państwa dotyczącego "ustawienia" przetargu.
Wcześniej "Wprost" ujawnił materiały raportu, który Kamiński przekazał najważniejszym osobom w państwie. Wynikało z nich, że urzędnicy ARP mieli czynić wszystko, by przetarg na stocznie w Gdyni i Szczecinie wygrał katarski inwestor Stichting Particulier Fonds Greenrights. Mieli oni informować go o tym, jakie oferty składają pozostałe podmioty. W kontekście tego inwestora padają określenia "nasz", "przyjaciele". Według "Wprost", kiedy Katarczycy nie dopełnili na czas formalności, urzędnicy ARP mieli wydłużać termin rejestracji do udziału w przetargu i wpłaty wadium, a gdy w pierwszym dniu przetargu postanowili wycofać się z transakcji, minister skarbu chciał całą procedurę "przerwać".
"Rzeczpospolita" podawała, że w materiałach pojawiają się nazwiska ministra skarbu Aleksandra Grada i zdymisjonowanego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda.
W materiałach "Wprost" znalazły się wypowiedzi niepełne i wyrwane z kontekstu - mówił szef ARP Wojciech Dąbrowski. Zaznaczył, że katarski inwestor był jedynym oferentem na te składniki majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie, które gwarantowały, że produkcja stoczniowa będzie kontynuowana i tylko on wpłacił wadium.
Minister skarbu Aleksander Grad mówił, że nie było żadnej "afery stoczniowej", a w sprawie sprzedaży majątku stoczni resort nie faworyzował nikogo. Zaznaczył, że MSP zabiegało o inwestorów, którzy chcieliby budować statki w sprzedanych stoczniach w Gdyni i Szczecinie. Katarski inwestor - podkreślał Grad - publicznie deklarował to jeszcze w 2008 r. Niepoważne było - według niego - zarzucanie resortowi, że naraził interes gospodarczy państwa.
Strona rządowa zarzucała też wtedy Kamińskiemu (odwołanemu wkrótce potem z CBA przez Donalda Tuska w związku z tzw. aferą hazardową), że mimo iż miał dowody pozwalające na wszczęcie postępowania karnego ws. sprzedaży majątku stoczni, nie przekazał ich prokuraturze. Warszawska prokuratura okręgowa uznała jednak, że Kamiński dopełnił obowiązków i odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie z zawiadomienia Arabskiego.
Kamiński mówił w 2009 r., że żaden "inwestor katarski dla polskich stoczni nie istniał", a "jedynym, który realnie występował w tej sprawie był El Assir". Chodziło o handlarza bronią Abdula Rahmana El Assira, który był przedstawicielem tego inwestora.
Niedawno Kamiński zobowiązał się wyrazić ubolewanie, że bezpodstawnie zarzucał wtedy El Assirowi związki z terrorystami al-Kaidy. Przewidywała tak ugoda sądowa zawarta w procesie wytoczonym b. szefowi CBA przez Assira. Na jej mocy Kamiński przyznał, że gdy w październiku 2009 r. na konferencji prasowej mówił o El Assirze, "czerpał swe informacje z prasy światowej i nie udało mu się ich wiarygodnie potwierdzić". W zamian za to El Assir cofnął pozew wobec Kamińskiego.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Umorzono śledztwo w sprawie tzw. afery stoczniowej