Tarcza antyrakietowa w Redzikowie jest jeszcze bliżej. Słupsk oczekuje wiele dobrego. Firmy zaczęły wyścig. Jest o co? Eksperci twierdzą, że wpływ bazy na gospodarkę będzie niewielki.
— Do miasta może przyjechać ponad tysiąc osób. Każdy żołnierz musi mieć zakwaterowanie w domu szeregowym lub domu z ogródkiem. Dostaliśmy oferty od czterech deweloperów. Jeden z nich, firma z Trójmiasta z kapitałem włoskim, chce wybudować dwa 20-piętrowe budynki — opowiada Maciej Kobyliński, prezydent Słupska.
W ciągu 4 ostatnich lat ceny gruntów pod zabudowę wielorodzinną skoczyły w Słupsku z 90 zł do 500 zł za mkw. Miastem zainteresowały się dwie sieci hotelarskie: Orbis i Gromada.
— Dostaliśmy zgłoszenia od tych firm, przygotowujemy dla nich oferty — wyjaśnia Maciej Kobyliński.
Dodaje, że w ostatnich 6 latach w mieście powstało ponad 20 restauracji. Ponadto w 100-tysięcznym Słupsku obok 4 istniejących hipermarketów już niedługo będą funkcjonować 3 galerie handlowe budowane przez firmy: Polimeni, Mayland Real Estate i Echo Investment.
— Łącznie nowa powierzchnia handlowa w Słupsku wyniesie 150 tys. mkw., będziemy mieć jeden z najwyższych poziomów na głowę w Polsce — zapowiada prezydent miasta.
Jednak nie wszyscy są równie optymistyczni, jak prezydent.
— Amerykańskie raporty pokazują, że instalacje bojowe są niewielkie i mają mały wpływ na gospodarkę. Tam, gdzie jest wysoka technologia, dostęp jest ograniczony — uważa Sebastian Mikosz, ekspert Deloitte.
— To będzie maksymalnie 200 żołnierzy w zamkniętej bazie. Nie będą się kontaktować z miejscowymi ludźmi, będą mieszkać w koszarach, do których nikt nie będzie się mógł zbliżyć — uważa inny ekspert.
W ubiegłym roku Amerykanie zaprosili wybranych przedstawicieli lokalnych władz do bazy Vandenberg.
— Wszystkie okoliczne miasta chwaliły sobie bliskość bazy. Do Lompac, 65-tys. miasta położonego w pobliżu bazy, w różnej formie trafia rocznie 1,7 mld USD wsparcia — mówi prezydent.
Miasto oczekuje jednak pomocy od rządów polskiego i amerykańskiego.
— Mamy mnóstwo wydatków związanych z tarczą, m.in. wprowadziliśmy język angielski w przedszkolach i szkołach. Dlatego mamy nadzieję na wsparcie — zaznacza Maciej Kobyliński.
Miasto ma także nadzieję, że rząd wybuduje drogę ekspresową do Gdańska oddalonego o 130 km. To konieczność, bo elementy tarczy mają trafić do Polski drogą morską. Słupsk marzy też o parku wodnym za 100 mln zł i doposażeniu szpitala wojewódzkiego. Kolejna ważna sprawa to doprowadzenie infrastruktury do znajdujących się w Redzikowie terenów Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
— Nikt nie zbuduje drogi ekspresowej, żeby przewieźć kilka rakiet, bo Amerykanie chcą mieć bazę jak najszybciej. Do Polski rakiety dotrą drogą morską, a do Redzikowa — samolotem. Po co park wodny żołnierzom w zamkniętej bazie? Szpital też im niepotrzebny, bo w razie czego wsadzą żołnierza w helikopter i zawiozą do swojego — uważa anonimowy ekspert.
Prezydent Słupska jest przekonany, że przy budowie samej bazy Amerykanie skorzystają z usług polskich przedsiębiorców - podaje "Puls Biznesu".
— Polacy nie mają co liczyć na zlecenia. To będzie projekt armii USA i to firmy stamtąd będą budować bazę — twierdzi anonimowo urzędujący w Polsce przedstawiciel amerykańskiej administracji.
— Żadna polska firma nie ma doświadczenia w budowie silosów, bo w Polsce rakiety wozi się ciężarówkami. Polskie firmy mogą najwyżej zarobić na dostarczaniu żywności do bazy — twierdzi jeden z ekspertów.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wielki apetyt na zyski z tarczy