Bezpieczeństwa pasażerów w śląskich tramwajach będą już wkrótce strzegły kamery. Na pierwszy ogień pójdą karliki, gdzie system monitoringu bezpłatnie zamontuje firma reklamowa.
- Na początku myślałam, że to jakiś żart. Ale nie, naprawdę jesteśmy kamerowani - z ciekawością spogląda na ekran jedna z pasażerek "szóstki". Podobnie nieufnie reagują inni. - Właśnie o to nam chodzi, żeby pasażerowie w tramwaju poczuli, że nie są bezkarni. Podgląd ma też motorniczy a wszystko jest nagrywane. Kamery mają być straszakiem na kieszonkowców i wandali - mówi Gabriela Chodura z Tramwai Śląskich.
Spółka finalizuje właśnie rozmowy ze spółką Business Consulting. Ma ona na własny koszt zamontować monitory i kamery. W zamian zyska prawo do emisji reklam w czasie jazdy.
Na razie system jest testowany. - To potrwa jeszcze miesiąc. Musimy dograć szczegóły techniczne. Później zamontujemy system w 17 karlikach - mówi Grzegorz Wiecha z Business Consulting. Firma ma jednak o większy apetyt: jeśli interes wypali, monitoring będzie też montować w modernizowanych właśnie wagonach. - Stare mają archaiczny system elektryczny - wyjaśnia Wiecha.
Alodia Ostroch, rzeczniczka KZK GOP, nie ma wątpliwości, że monitoring to najlepszy sposób na podniesienie bezpieczeństwa w autobusach i tramwajach. - W Gliwicach i Katowicach jeździ już kilka autobusów, które są wyposażone w taki system. To się doskonale sprawdza. Problem kieszonkowców czy wandali odpada - przekonuje Ostroch.
Pomysł podoba się też pasażerom. - Zwłaszcza wieczorem tramwaje to prawdziwe pociągi śmierci. Strach wejść, bo w środku ludzie robią, co im się żywnie podoba. Ostatnio grupa młodych urządziła sobie w wagonie imprezę. Byli agresywni, pili alkohol i palili papierosy bez skrępowania. Nikt nie powiedział ani słowa. Kamery powinny to ukrócić - przewiduje pasażerka Małgorzata Lis.
Ostroch nie wyklucza, że od przyszłego roku wszyscy przewoźnicy współpracujący z KZK GOP, będą musieli zamontować w monitoring swoje pojazdy.
- To nierealne. Kamery dla jednego autobusu to od 7do 10 tys. zł. Jeśli za takim nakazem nie pójdą pieniądze, to finansowo nie damy rady - przekonuje Henryk Szary, prezes gliwickiego PKM-u.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wielki Brat w śląskich tramwajach