Skarb przestałby dokładać do tirów na autostradach, gdyby kierowcy płacili 100 proc. więcej za winiety. To mrzonka.
Duzi przewoźnicy nie chcą podwyżek cen winiet. Protestują przeciwko zniesieniu kart opłat półrocznych. Natomiast autostradowym koncesjonariuszom nie w smak jest przywrócenie opłat na bramkach dla pojazdów o masie 3,5-12 ton, bo wiele ucieknie na drogi lokalne. Na nowych przepisach zyskać, a właściwie mniej stracić, ma tylko budżet drogowy.
Politycy chcą zwolnić z winiet samochody o masie 3,5-12 ton. Ich kierowcy znów zaczną płacić na autostradowych bramkach. Cięższe pojazdy nadal będą musiały posiadać winiety, ale dzięki temu będą jeździć za darmo płatnymi trasami. Maksymalna stawka roczna sięgnie 1,16 tys. EUR za winietę, a dzienna 11 EUR od pojazdu. Winiety podrożeją, bo wpływy z ich sprzedaży nie wystarczą na rekompensaty dla koncesjonariuszy płatnych tras. Już w tym roku zabraknie 92 mln zł.
"Aby wydatki na rekompensaty mogły być w perspektywie najbliższych 2 lat pokryte wpływami z opłat (…), należy szacować, że stawki winiet powinny wzrosnąć o około 100 proc. Jednakże rozumiejąc trudną sytuację branży transportowej (…), zdecydowano o podniesieniu cen winiet jedynie o 30 proc." — napisano w uzasadnieniu rozporządzenia.