KZK GOP ogłosił: chcemy jednego biletu miesięcznego na pociąg, autobus i tramwaj w aglomeracji. Do rozmów zachęca dyrekcję PKP. Tym razem obie firmy chcą się dogadać ponad głową marszałka województwa. I może im się udać!
Taki bilet funkcjonował w aglomeracji już pięć lat temu. Nazywał się ATP, ale szybko zniknął. Poszło o pieniądze. Między samorządem województwa, a KZK GOP wybuchł spór, kto ma za bilet ATP płacić. Wpływy ze sprzedaży trafiały do PKP, a na mocy porozumienia KZK GOP z zarządem województwa, za honorowanie biletów kolejowych w autobusach i tramwajach, związek otrzymywał od samorządu województwa pieniądze. Ówczesny sejmik uznał jednak, że dotacje to nic innego jak zasilanie kasy Przewozów Regionalnych i wycofał się z pomysłu. Tak się skończyła krótka historia wspólnego biletu.
Wydawałoby się, że prosta z pozoru sprawa już nigdy nie znajdzie szczęśliwego finału. Aż nagle pojawiło się światełko w tunelu.
"Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że KZK GOP zaproponował niedawno PKP podpisanie umowy o wzajemnych rozliczeniach bez oglądania się - tak jak przed laty - na dotacje z Urzędu Marszałkowskiego.
Wspólny bilet byłby propozycją dla podróżnych, którzy teraz muszą kupować osobny bilet miesięczny na pociąg i osobny na tramwaj i autobus. Sprzedawałyby go kasy PKP, ale obowiązywałby także w autobusach i tramwajach. Kosztami wprowadzenia wspólnego biletu obie instytucje musiałyby się podzielić po połowie. Cena nowego biletu nie byłaby już tak atrakcyjna, jak kiedyś. Nabywcy biletu ATP z powodu dotacji jaką zapewniały władze województwa mogli liczyć na 80 proc. upustu. Teraz, gdy marszałek nie dołoży do wspólnego biletu ani złotówki, rabat może wynieść zaledwie 20, a maksymalnie 40 proc. W zamian za rezygnację z części zysków zarówno KZK jak i PKP miałyby szansę pozyskać nowych pasażerów, którzy do tej pory nie byli w ogóle zainteresowani ani pociągami, ani autobusami.
- Pasażerowie od dawna upominają się o wspólny bilet, a takie rozwiązanie wydało się nam najprostsze i najtańsze - mówi Janusz Tyran, naczelnik wydziału kontroli biletów w KZK GOP.
Pytanie czy znajdą się chętni, którzy kupią wspólny bilet. Gdy umierał ATP, korzystało z niego około 10 tys. osób w naszym regionie, głównie uczniowie i studenci. Dziś tak wysoka sprzedaż byłaby marzeniem. Odkąd zniknął bilet ATP wiele osób kupiło samochody i przestało korzystać z komunikacji publicznej. - Realnie liczymy, że wspólny bilet mogłoby kupić jakiś 5-6 tys. pasażerów. Tyle wystarczy, żeby przedsięwzięcie było opłacalne - mówi naczelnik Tyran.
Jeśli KZK GOP dojdzie do porozumienia z PKP Przewozy Regionalne, wspólny bilet mógłby się pojawić w aglomeracji już latem tego roku. - Zawsze byliśmy za wprowadzeniem takiego rozwiązania, bo wiemy, jak ułatwiłoby to życie pasażerom. Musimy jednak wszystko dokładnie przeliczyć. Niedawno wprowadziliśmy w aglomeracji bilet strefowy, tańszy o 40 proc. od normalnego i wprowadzenie kolejnych rabatów nie będzie takie proste. Ale nie mówimy nie. Poważnie podchodzimy do tego pomysłu - deklaruje Barbara Szczerek, rzecznik Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych PKP. Pierwsze oficjalne spotkanie w sprawie nowego biletu odbędzie się jeszcze w tym tygodniu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wspólny bilet na Śląsku ponad głową marszałka