Urząd Marszałkowski woj. kujawsko-pomorskiego chce, aby kary za spóźnione lub odwołane pociągi, jakie zapłacą przewoźnicy kolejowi, były przeznaczane m.in. na odnowę dworców.
Kujawsko-pomorscy przewoźnicy - PKP Przewozy Regionalne i prywatne konsorcjum Arriva PCC - złożyli już raporty o punktualności swoich składów. Dokumenty dotyczą grudnia 2007 r. W ofertach przetargowych na przewozy, jakie złożyły Urzędowi Marszałkowskiemu, obie firmy określiły punktualność kursowania - PKP na poziomie 80 proc. a Arriva - 90,5 proc. w miesiącu. Przy naliczaniu kar pod uwagę brane są tylko spóźnienia powyżej 10 minut.
Według szacunków departamentu infrastruktury Arriva za opóźnione i odwołane składy w grudniu i styczniu będzie musiała wysupłać ok. 500 tys. zł. Dlaczego aż tyle? Początek działalności prywatnego przewoźnika, który wystartował w grudniu, był nieudany. Firma miała problemy z taborem. Składy się spóźniały, niektóre się psuły i wypadały z rozkładu. Przez półtora miesiąca na linii Toruń-Sierp nie jeździły pociągi. Obsługiwały ją autobusy zastępcze.
PKP za grudzień nie zapłaci ani złotówki. Spółka nie odwołała ani jednego pociągu i zanotowała punktualność powyżej 90 proc. Zdaniem dyrektora Moraczewskiego wpływ na nią ma m.in. to, na jakich liniach kursują składy: jedno- czy dwutorowych. - Spóźnienie na trasie dwutorowej to nie jest wielki problem - mówi Moraczewski. - Można jakiś pociąg wyrzucić lub przetrzymać, a stracone minuty odrobić. Natomiast na szlaku jednotorowym mamy mijanki. Nie można puścić następnego pociągu, jak jeden już jedzie.
Jak więc to usprawnić? Urząd Marszałkowski zamierza w przyszłorocznym rozkładzie jazdy zlikwidować część skomunikowań. - Arriva zarzuca nam, że czeka na pociągi, a my naliczamy im karę - mówi Moraczewski. - W umowie nie ma jednak zapisów określających rodzaje opóźnień. Opóźnienie to opóźnienie. Przewoźnik sam zaproponował nam punktualność na poziomie 90,5 proc.
Arriva ma uzupełnić raport. - Musimy wytłumaczyć każdą pozycję, w przypadku której urzędnicy mieli wątpliwości - mówi Piotr Rybotycki, dyrektor zarządzający Arriva PCC. - Wielkość kar jeszcze nie została określona. Nie chcę komentować kwoty 500 tys. zł, która pojawiła się w mediach.
Przewoźnicy kolejowi 10 dnia każdego miesiąca otrzymują zaliczkę za miesiąc, w którym wykonują przewozy. Przykładowo: do 10 stycznia otrzymują pieniądze na styczeń. Lutowa rata dla obu firm, która wynosi 4 mln zł, jeszcze nie została wypłacona. Stanie się to, gdy UM przyjmie raporty przewoźników. - Jak już będziemy mieć wszystkie wyliczenia, przystąpimy do rozmów z Arrivą i myślę, że wszystkie wątpliwości rozwiejemy - mówi Moraczewski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Za karę przewoźnicy mają odnowić dworce kolejowe