Przewoźnicy z Niemiec i Rosji dominują wśród zagranicznych użytkowników systemu opłat drogowych viaTOLL. Ale za korzystanie z polskich dróg płacą zaskakująco mało. Bo odwleka się budowa tranzytowych arterii?
To jedyna nasza autostrada zbudowana całkowicie na koszt państwa, bez dotacji z Unii Europejskiej. Rząd nie ubiegał się o to, bo pieniądze na tę część A2 mieli wyłożyć prywatni inwestorzy. Przetarg w tej sprawie rozpoczął się za rządów PiS, ale rząd PO-PSL nie rozstrzygnął go, bo uznał, że oferty prywatnych inwestorów są niekorzystne.
Za jazdę po A2 w pierwszym rzędzie będą płacić kierowcy ciężarówek. Od połowy zeszłego roku płacą już oni elektroniczną opłatę w ramach systemu viaTOLL za jazdę po państwowych autostradach i drogach ekspresowych. Na własną rękę opłaty od ciężarówek pobierają także prywatne firmy Autostrada Wielkopolska, Gdańsk Transport Company i Stalexport Autostrada Małopolska, które eksploatują odcinki autostrad A2, A1 i A4.
Urządzenia systemu viaTOLL są montowane także na drogach alternatywnych do płatnych autostrad - państwowych i prywatnych. Ma to zniechęcić kierowców do omijania płatnych tras i rozjeżdżania lokalnych dróg niedostosowanych do intensywnego ruchu ciężarówek.
Po 10 miesiącach od uruchomienia systemu elektronicznego e-myto zarejestrowało się w nim 770 tys. użytkowników, z czego jedną trzecią stanowili zagraniczni kierowcy - informowała niedawno firma viaTOLL, która stworzyła system i zarządza nim na zlecenie GDDKiA.
W statystykach viaTOLL rzuca się w oczy zdumiewająca dysproporcja. Wśród zagranicznych kierowców zarejestrowanych w tym systemie największy udział (prawie 18 proc.) mają przewoźnicy z Niemiec. Ale zapewniają ledwo 3 proc. całości wpływów od zagranicznych kierowców. Podobna dysproporcja dotyczy kierowców z Rosji. Stanowią jedną dziesiątą zagranicznych rejestracji w viaTOLL, ale zapewniają tylko 4 proc. wpływów systemu od zagranicznych kierowców. Najwięcej systemowi dają za to kierowcy z Ukrainy i Litwy, którzy wśród zarejestrowanych w viaTOLL są za Niemcami i Rosjanami.
"Przewoźnicy z Niemiec, którzy mają dużą liczbę pojazdów zarejestrowanych w systemie, obsługują głównie ruch przygraniczny. Wysokie przychody generowane przez samochody zarejestrowane na Litwie i Ukrainie wynikają stąd, że na mocy umów z Federacją Rosyjską to przewoźnicy z tych krajów w znacznej mierze obsługują ruch tranzytowy pomiędzy Niemcami a Rosją" - twierdzi rzeczniczka GDDKiA Urszula Nelken. Jej zdaniem proporcje te będą się zmieniać w miarę rozszerzania e-myta na kolejne drogi.
Ale na razie w systemie e-myta są wielkie dziury i zagraniczni przewoźnicy mogą łatwo omijać płatne drogi w Polsce. Dotyczy to zwłaszcza "ósemki", naszej największej trasy tranzytowej, przecinającej Polskę od Wrocławia do Litwy. Szkopuł w tym, że na Podlasiu i Suwalszczyźnie, przez które pędzą międzynarodowe tabuny tirów, brakuje dróg szybkiego ruchu, na których można pobierać e-myto.
Na przełomie 2007 i 2008 r. GDDKiA chciała w ciągu pięciu lat wybudować drogę ekspresową S8 z Białegostoku do Suwałk. Ale pod koniec 2009 r. rząd - po ocenieniu ekologicznych skutków takiej inwestycji - zmienił plany i postanowił wybudować dłuższą drogę ekspresową S61 z Ostrowi Mazowieckiej przez Łomżę do Litwy, a z Białegostoku do Suwałk ułożył drogę niższej klasy. Budowę tych dróg GDDKiA rozważa w drugiej połowie dekady. A na razie województwo podlaskie jest dla zagranicznych przewoźników białą plamą na mapie płatnych dróg w Polsce i jednocześnie przoduje pod względem liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zagraniczni przewoźnicy omijają płatne drogi w Polsce?