Bez mostu na rzece San, Jarosław co roku traci dziesiątki młodych, wykształconych ludzi, którzy wyjeżdżają do dużych miast lub za granicę - mówi wójt gminy Jarosławiec Roman Kałamarz. Atrakcyjnych miejsc pracy w Jarosławiu brakuje, bo inwestorzy nie chcą inwestować za rzeką.
- Jeden poszedł na Węgry, a drugi, póki, co, się nie odzywa - relacjonuje.
Dodaje, że miały to być przedsięwzięcia z zakresu nowych technologii, tworzące wysokiej jakości miejsca pracy.
- W samym mieście Jarosławiu nie ma już terenów, które można by przeznaczyć pod inwestycje przemysłowe - mówi wójt gminy Jarosław Roman Kałamarz.
Po drugiej stronie Sanu samorząd wyznaczył wprawdzie 400 ha pod nowe przedsięwzięcia biznesowe, ale chętnych brakuje.
Powodem - jak twierdzi - jest problem z przedostaniem się na drugą stronę. Stary most, który łączy oba brzegi jest tylko dwujezdniowy i jego przepustowość, jak na potrzeby regionu, jest zdecydowanie za mała.
- Żeby pojechać do Leżajska, Lubaczowa, Lublina czy do Bełżca trzeba stać w gigantycznych korkach - opowiada Kałamarz. To odstrasza przedsiębiorców, którzy obawiają się, że będą mieli problemy np. z dostawami czy z przyciągnięciem pracowników z powiatów po drugiej stronie rzeki.
Więcej czytaj na Portalu Samorządowym.
KOMENTARZE (3)
Do artykułu: Jarosław potrzebuje mostu na Sanie