W piątek, po kilku dniach okupowania polskiej siedziby firmy, kierowcy z RiCo rozjechali się do domów. W poniedziałek jednak wrócili, bo przedstawiciel firmy obiecał przywieść im zaliczki zaległych pensji. Mężczyźni zapowiadają dalszą okupację firmy, jeśli ich nie dostaną.
- Wciąż mamy nadzieję, że nie będziemy musieli podejmować strajku okupacyjnego. Problem jest tylko taki, że szefowie PRP (polski oddział niemieckiego przewoźnika) są nieuchwytni. Czekamy jednak na pana Wojciecha Krausa, który obiecał, że w południe przywiezie nam pieniądze - mówią kierowcy, którzy od rana zbierają się pod siedzibą firmy w Polkowicach. -Cały czas jesteśmy gotowi do podjęcia pracy. Może ktoś nas weźmie - dodają.
Mężczyźni żalą się, że nikt o niczym ich nie informuje i nie przyjedzie do nich porozmawiać.
- Jak koleżanka ministra jedzie głodna pociągiem, to jest wielka afera i policjanci przywożą jej kanapki, a jak bankrutuje duża firma i pracę traci kilkaset osób, to jest to tylko statystyka - mówią.
Niemiecka firma spedycyjna RiCo ogłosiła 5 marca upadłość. Działająca w Niemczech i wschodniej Europie RiCo przyznała, że ma wielomilionowe zobowiązania (w tym 50 mln zł dla PRP) a długów nie jest w stanie ściągać w terminie. Bez tych pieniędzy PRP nie może wypłacić ponaddwumiesięcznych pensji swoim kierowcom, którzy przez kilka dni blokowali jej siedzibę. Wielu z nich utknęło za granicą, gdyż nie mają pieniędzy na benzynę i opłaty za autostrady.
TVN24 i tvn24.pl zajęła się sprawą z kierowców Rico po interwencji jednego z telewidzów, który powiadomił nas o sytuacji w firmie za pośrednictwem telefonu Kontakt TVN24.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kierowcy z RiCo nadal walczą o pieniądze