Jedna stłuczka i miasto stoi - ten scenariusz znają mieszkańcy nie tylko dużych metropolii, ale i ośrodków średniej wielkości. Dynamiczny rozwój motoryzacji w połączeniu z premiującą transport indywidualny polityką władz samorządowych doprowadził nas w ślepy zaułek. Wyraźnie widać, że samochodów w centrach miast jest za dużo, co generuje tam korki, problemy z parkowaniem, hałas i zanieczyszczenie powietrza. Jak zmierzyć się z tym problemem, nie wszczynając jednak wojny z kierowcami?
- Dyskusji o polityce transportowej i ruchu samochodowym nie można prowadzić w oderwaniu od tematu zagospodarowania przestrzeni miejskiej.
- To nie jest tak, że miasta mają pomieścić wszystkie nasze samochody. Przestrzeń w mieście ma swoją cenę - stwierdza Adam Jędrzejewski, prezes Stowarzyszenia Mobilne Miasto.
- Samorządy będą zniechęcać kierowców do wjazdu na teren śródmieścia wyższymi stawkami opłat za parkowanie. Zachęcać do pozostawienia auta z dala od centrum mają centra przesiadkowe, lepsza komunikacja publiczna i carsharing.
- Problemy transportowe miast opisują dwa pojęcia: korki i brak przestrzeni parkingowej - tak krótko podsumowuje obecną sytuację Rafał Budweil, prezes firmy Triggo, która przymierza się do wprowadzenia na rynek nowej generacji pojazdów, będących swego rodzaju połączeniem „klasycznego” samochodu i motocykla, co ma być odpowiedzią na taką właśnie diagnozę obecnej sytuacji w centrach miast. Zajmujący znacznie mniej miejsca od samochodu pojazd ma sprawnie przemykać się zatłoczonymi ulicami i potrzebować mniej przestrzeni na parkowanie.
W kontekst przestrzeni wpisują zresztą dyskusję o polityce transportowej także naukowcy oraz przedstawiciele gmin. Ich zdaniem konieczna jest radykalna zmiana myślenia o przestrzeni w centrach miast i sposobie jej użytkowania. Kwestionują oni przekonanie, że oczywistym prawem posiadacza samochodu jest nieograniczone, a przy tym możliwie tanie korzystanie z tej przestrzeni.
- To nie jest tak, że miasta mają pomieścić wszystkie nasze samochody. Przestrzeń w mieście ma swoją cenę. Dlaczego my jako mieszkańcy mamy tak dużo przestrzeni dedykować pod samochody za bezcen? - pyta retorycznie Adam Jędrzejewski, prezes Stowarzyszenia Mobilne Miasto. Jak dodaje, w Warszawie posiadacze abonamentu, przeliczając jego wartość na dzienną stawkę, płacą za parkowanie w przestrzeni wspólnej raptem 8 groszy na dobę (w Krakowie jest to 10 zł miesięcznie, w Katowicach 20 zł, co również oznacza średnie dobowe koszty na poziomie poniżej złotówki). Czytaj więcej
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kijem i marchewką. Oto, co czeka kierowców w centrach miast