-"The Times" publikuje insynuacje. Teza tego dziennika, że polscy piloci mają problem z komunikacją, bo nie znają angielskiego oznacza, że panowie z "The Times" nie potrafią przeczytać raportu, który napisała brytyjska instytucja, po angielsku zresztą - odpowiedział rzecznik LOT-u na rewelacje angielskiej gazety.
- Tak naprawdę informacja "The Times" jest insynuacją, ponieważ te trudności komunikacyjne nie dotyczyły języka angielskiego. One dotyczyły komunikacji z wieżą i wykonywania przez pilotów operacji w okresie, kiedy samolot lądował z usterką - powiedział portalowi tvn24.pl rzecznik LOT Wojciech Kądziołka.
Polski Boeing 737 z 95 osobami na pokładzie, po starcie z Londyńskiego lotniska miał usterkę pokładowego systemu nawigacyjnego, co spowodowało konieczność powrotu na lotnisko. W takich okolicznościach i w na tak ruchliwym lotnisku jak Heathrow trudno się dziwić, że pilot był zestresowany i prosił o powtórzenie komunikatu.
Dziennik, powołując się na sprawozdanie Brytyjskiego Wydziału Śledztw Lotniczych (AAIB), krytykuje nieznajomość języka angielskiego u polskich pilotów. Zdaniem "The Times", lotnicy "tak słabo znali angielski, że nie byli w stanie zrozumieć podstawowych instrukcji kontrolerów lotów". W rezultacie maszyna "przez prawie pół godziny błąkała się w powietrzu, bo piloci mieli trudności z określeniem swojej pozycji. Kontroler musiał zlecić innemu samolotowi zmianę kierunku, by uniknąć zderzenia".
Tylko że mało wiarygodnie brzmi oskarżenie o nieznajomość języka, zważywszy, że za sterami polskiego samolotu siedział pilot, który wylatał w sumie 15 tysięcy godzin. W tym wiele lat latał na trasach międzynarodowych.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: LOT: to "The Times" nie zna angielskiego