Europejski Fundusz Obronny, uruchomiony przez Komisję Europejską, ma umożliwić państwom UE wspólne kupowanie wyposażenia i technologii, a także pomóc w wykorzystaniu ich potencjału badawczego. Polski rząd i firmy, co do zasady, deklarują gotowość przystąpienia do tego projektu. Co oznacza w praktyce ten wspólny projekt? Czy to się nam opłaci?
Projekt jest szansą dla polskich firm. Po raz kolejny możemy zyskać ze wspólnej unijnej kasy spore fundusze na B+R. Ale łatwo nie będzie. Trzeba wystartować w przetargach i mieć innowacyjne pomysły.
Koncepcję EFO ogłosił we wrześniu 2016 roku szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. W czerwcu tego roku Fundusz został oficjalnie zainaugurowany. Projekt ten towarzyszy uruchomieniu na szczycie w Brukseli stałej współpracy strukturalnej w dziedzinie obronności (PESCO - Permanent Structured Cooperation), czyli pakietu inicjatyw w zakresie bezpieczeństwa, jaki planuje w najbliższych latach realizować Unia Europejska.
Ta polityczna decyzja przywódców wszystkich krajów UE (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii) nie powinna być zaskoczeniem, gdyż - jak zauważył szef Komisji Europejskiej - podstaw do wzmocnionej współpracy strukturalnej można doszukiwać się już w Traktacie Lizbońskim, a od 2014 roku mówiło się już wiele o potrzebie pogłębiania współpracy krajów UE w dziedzinie obronności.
Dotychczas jedną z głównych przeszkód była postawa Wielkiej Brytanii, która oponowała przeciwko instytucjonalizowaniu takiej współpracy i dopiero Brexit dał zielone światło głównym europejskim graczom, jak Niemcy czy Francja, do przyspieszenia prac w tym obszarze.
Polska, co do zasady, deklaruje gotowość przystąpienia do wzmocnionej współpracy strukturalnej, jednak minister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski, mówił, że „nie możemy pozwolić na to, by polityka bezpieczeństwa i obrony Unii Europejskiej oraz NATO szły odrębnymi drogami”.
Elżbieta Bieńkowska, unijna komisarz ds. rynku wewnętrznego, przemysłu, przedsiębiorczości i MŚP zapewniała w rozmowie z wnp.pl, że Unia nie chce zastąpić inicjatywy NATO.
- W przypadku EFO nie mówimy ani o budowaniu europejskiej armii, ani o zabieraniu władzy nad zdolnościami obronnymi krajom członkowskim. To samo dotyczy ich potencjałów przemysłu obronnego. Chcemy natomiast pomóc państwom członkowskim w bardziej efektywnym wydawaniu pieniędzy podatników i ograniczaniu powielania wydatkowanych środków. Tylko dlatego, że każdy kraj z osobna kupuje sprzęt czy systemy obronne, w skali UE ponosi się rocznie od 20 do 100 mln euro strat - mówiła Bieńkowska.
Czytaj więcej: E. Bieńkowska, KE: Unia może integrować się wokół spraw obronności
Zdaniem eksperta w dziedzinie obronności Jerzego Aleksandrowicza, szefa praktyki przemysłu obronnego i lotnictwa w Kochański Zięba i Partnerzy, deklaracje ministra Waszczykowskiego i komiszarz Bieńkowskiej są bardzo ważne.
- Polską racją stanu jest, aby nie dublować instytucji NATO i aby elementy wzmocnionej współpracy strukturalnej suplementowały działania Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nie starały się je zastąpić - powiedział nam ekspert.
W dalszej części tekstu:
- Czym jest Europejski Fundusz Obronny?
- Co spowodowało, że kraje członkowskie UE zainteresowane są projektem.
- Jakie jest stanowisko Polski w tej sprawie?
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: NATO czy EFO? Unia chce bronić się sama