W niedzielę wchodzi w życie historyczna umowa "otwartego nieba" między USA a Unią Europejską, która przyniesie liberalizację ruchu lotniczego nad Atlantykiem i zmusi linie lotnicze do konkurowania o pasażerów, choć niekoniecznie natychmiast odczują oni zmiany na lepsze.
Obecnie prawami do niezwykle zyskownych połączeń między europejskimi stolicami a miastami w USA dzielą się zwykle zainteresowani narodowi przewoźnicy na mocy dwustronnych umów. Dlatego np. z londyńskiego lotniska Heathrow do USA można polecieć tylko liniami British Airways i Virgin Atlantic (brytyjskie) albo United Airlines i American Airlines (USA).
Ta zasada, ograniczająca rozwój największego segmentu światowego rynku lotniczego (rocznie 50 mln pasażerów) odejdzie do przeszłości. Prawo do lotów między dowolnymi miastami USA i UE będą miały wszystkie europejskie i amerykańskie linie lotnicze. Nie będzie przeszkód, by dowolna linia zaczęła latać - tak jak obecnie LOT - między Warszawą a Nowym Jorkiem albo Chicago. Umowa usuwa wszelkie ograniczenia dotyczące tras, cen oraz tygodniowej liczby lotów.
Wolna konkurencja i wejście nowych przewoźników na trasy zarezerwowane dotąd dla narodowych linii przyniesie same korzyści - przekonuje KE. Wg jej obliczeń w ciągu pięciu lat rynek połączeń transatlantyckich zwiększy się o 44%, przybędzie 25 mln pasażerów, a po obu stronach Atlantyku powstanie 80 tys. miejsc pracy. Zyski dla konsumentów mają przekroczyć 12 mld euro.
Już tego lata - zapowiedział Barrot - liczba połączeń między UE a USA wzrośnie o 8%, co jego zdaniem musi oznaczać niższe ceny dla pasażerów.
Analitycy studzą jednak ten optymizm. - Ceny spadną, ale tylko umiarkowanie, o ok. 6-10% - powiedział cytowany przez AFP Didier Brechemier z firmy konsultingowej Roland Berger w Paryżu. W dodatku - jego zdaniem - obniżkę cen odczują na razie tylko biznesmeni latający z londyńskiego portu lotniczego Heathrow, największego lotniska świata (ponad 64 mln pasażerów w 2007 r.). A to dlatego, że przypada na nie jedna trzecia ruchu lotniczego UE- USA (samolot do Nowego Jorku odlatuje praktycznie co pół godziny). Dla przewoźników Heathrow jest łakomym kąskiem z uwagi na rzeszę biznesmenów latających służbowo nad Atlantykiem czasem kilka razy w tygodniu. W dodatku korzystają oni z najdroższych biletów klasy "premium", których cena przekracza 9 tys. euro.
Właśnie w tym najbardziej rentownym segmencie pasażerowie mogą liczyć na niewielkie obniżki cen, które i tak obecnie są na Heathrow średnio wyższe o 15% niż na innych lotniskach. Ponadto linie lotnicze będą zapewne konkurować komfortem podróży i ułatwieniami oferowanymi na lotnisku, nowymi modelami samolotów, programami lojalnościowymi - powiedział AFP brytyjski analityk Yan Derocles.
Przede wszystkim jednak pasażerowie będą mieli jeszcze większy wybór lotów. Ponieważ rozbudowane niedawno lotnisko Heathrow jest w stanie przyjąć nowych przewoźników, zapowiada się tam ostra konkurencja. Liczba połączeń do USA ma się zwiększyć już w lecie o 18 dziennie, czyli o jedną piątą. Już od poniedziałku np. Air France będzie z Heathrow latać do Los Angeles.
Porozumienie "otwartego nieba" jest wynikiem czteroletnich, żmudnych negocjacji między ekspertami Komisji Europejskiej i USA. Ich stawka była olbrzymia: loty transatlantyckie stanowią 60% światowego ruchu lotniczego. Ale negocjacje przedłużały się z innego powodu - kwestii wzajemnego otwarcia się na inwestycje w sektorze lotniczym.
UE nie zdołała przekonać Amerykanów do złagodzenia stanowiska i ostatecznie przyjęto zapis, że co prawda unijne firmy będą miały prawo nabyć ponad połowę udziałów w liniach lotniczych USA, ale ich prawo głosu będzie ograniczone do 25%. To oznacza, że Europejczycy nie będą mieli decydującego zdania w podejmowaniu strategicznych decyzji. By zachować symetrię, UE zastrzegła, że może wprowadzić analogiczne ograniczenia.
W umowie jest jeszcze jedno ustępstwo na rzecz USA: amerykańskie linie będą mogły swobodnie latać między miastami europejskimi, natomiast europejskie będą wciąż pozbawione prawa wykonywania połączeń między miastami w USA.
Ostatnie tego rodzaju sporne kwestie mają być rozstrzygnięte podczas kolejnej rundy negocjacji, która rozpocznie się 15 maja w Słowenii. Jeśli do listopada 2010 strony nie dojdą do porozumienia, UE zagwarantowała sobie prawo do wycofania się z koncesji na rzecz USA.
Z porozumienia "otwartego nieba" najbardziej niezadowoleni są obrońcy środowiska naturalnego. Alarmują, że zwiększony ruch lotniczy spowoduje większe emisje CO2 do atmosfery, co przyczyni się do dalszego ocieplenia klimatu.