Dopiero co kolej chwaliła się nowym i bogatszym w połączenia rozkładem jazdy, a już zmniejsza liczbę kursów.
- W planowaniu tegorocznego rozkładu zakładaliśmy wyższą dotację z budżetu, niż faktycznie otrzymamy - tłumaczy Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP PR. Zamiast 250 mln zł spółka otrzyma z budżetu 220 mln zł, tyle samo co w 2007 r. Wzrosły jednak koszty eksploatacji pociągów. Stąd zmiany w rozkładzie.
- Z trasy znikną jednak tak naprawdę tylko dwa pociągi, a w przypadku pozostałych zmodyfikowaliśmy jedynie terminy kursowania. Na pewno będą operować w weekendy, święta i wakacje - dodaje Kurpiewski.
Zmiany te obejmą m.in. pociągi "Podlasiak" (Białystok - Szczecin), "Szczecinianin" (Szczecin - Ełk), "Hutnik" (Racibórz - Olsztyn), "Wiking" (Szczecin - Bielsko-Biała) oraz pociągi pośpieszne z Wrocławia do Krakowa i Lublina oraz z Katowic do Kołobrzegu. Kolej z myślą o cięciach przygląda się następnym kilkunastu odcinkom, m.in. trasie Leszno - Głogów czy Stargard Szczeciński - Krzyż.
Trasy może uratować jedynie przejęcie ich finansowania przez samorządy województw zachodniopomorskiego, wielkopolskiego i lubuskiego. Trwają negocjacje w tej sprawie, jednak szansa na ich powodzenie jest niewielka.
- Ograniczone środki na transport kolejowy w budżecie województwa uniemożliwiają nam obecnie przejmowanie finansowania tych pociągów - mówi wicemarszałek województwa uniemożliwiają nam obecnie przejmowanie finansowania tych pociągów - mówi wicemarszałek województwa lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski. Podobną sytuację mają dwa pozostałe województwa.
Zaistniała sytuacja oburza Jakuba Majewskiego, szefa Instytutu Promocji i Rozwoju Kolei. - To typowe dla kolei. Gdy ministerstwo obcina dotację, pierwsze, co robimy, to tniemy połączenia. A może warto zastanowić się najpierw nad znalezieniem oszczędności w innych obszarach działalności i mimo wszystko utrzymaniem tych tras - stwierdza.
Dodaje, że likwidowane pociągi cieszą się popularnością wśród podróżnych, przewożąc każdego dnia po kilkuset pasażerów. A korekta rozkładu zakłóci kolejową komunikację między niektórymi aglomeracjami. Spowoduje, że np. z Łodzi do Wrocławia i z Wrocławia do Łodzi pociąg nie będzie kursował przez ponad siedem godzin, z Olsztyna do Warszawy przez 8,5 godziny, a całkowicie zlikwidowane zostanie jedyne połączenie Warszawy z Legnicą i przejściem granicznym w Zgorzelcu.
- W sytuacji gdy kolej walczy z konkurencją autobusową i samochodami prywatnymi, ważną jej przewaga jest czas jazdy i właśnie częstotliwość. A te wydarzenia pokazują, że te dwie rzeczy pozostają niedocenione - uważa Majewski.