Przewoźnicy, jak sama nazwa wskazuje, wożą pasażerów, i dzieje się to z miejsca, z którego pasażer chce latać. Nikt nie zmusi kilkuset tysięcy warszawiaków, by jechali 100 km do innego miasta. Dziwi mnie w ogóle, że taki temat powstaje. Komuś się wydaje, że jak będą stały samoloty w Radomiu, to ludzie tam pojadą, by nimi latać? - mówi prezes i dyrektor generalny Enter Air Grzegorz Polaniecki.
- Prezes Enter Air mocno krytykuje próbę "wysiedlenia" linii czarterowych z lotniska Chopina, najprawdopodobniej na lotnisko w Radomiu.
- Ocenia, że ta inwestycja to będą pieniądze wyrzucone w błoto.
- Ciekawe jak ma wyglądać podział administracyjny. Czy władze lotniska Chopina zakażą warszawiakom latać z Chopina na wakacje? - zastanawia się Grzegorz Polaniecki.
To był niewątpliwie jeden z najciekawszych letnich sezonów czarterowych na polskim rynku od wielu lat. A jaki był on dla Pana linii?
- Dla nas nie był to wcale zaskakujący sezon. Realizowaliśmy swój plan, a rynek zachowywał się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Urośliśmy w tym roku bardzo bezpiecznie, tak aby nie brać udziału w wojnie cenowej i walce o przetrwanie na przegrzanym rynku.
Jakie najważniejsze zmiany odnotowaliście w porównaniu z poprzednimi sezonami? Jakie znaczenie miało pojawienie się Ryanair Sun?
- Tak jak wspominaliśmy poprzednio, rynek jest na tyle duży i zróżnicowany, że każdy znajdzie sobie na nim miejsce. Nie ma sensu walczyć, blokować i niszczyć kogokolwiek. Ci którzy wpadli w panikę, zaczęli zmieniać strategię i na przykład obniżać ceny - teraz krwawią.
W Polsce sezonowość ruchu czarterowego jest ogromna. Jakie nowinki szykujecie w zbliżającym się sezonie zimowym? Czy znacząco powiększycie ofertę?
- Nie ma wielkich możliwości wprowadzania nowości. Turyści chcą latać tam, gdzie jest bezpiecznie i tanio, a myślę, że biura podróży mają już wszystkie takie kierunki opanowane. W zimie nie mamy problemu z zajęciem dla naszej floty. Kontraktów na rynku europejskim jest bardzo dużo. Jak co roku, przerzucamy więc samoloty do innych krajów. Wróciły też Turcja i Egipt, które są bardzo popularnymi kierunkami z Polski w zimie.
Czyli podobnie, jak w latach ubiegłych, znaczną część floty przeniesiecie na inne rynki?
- Tak. Takie mamy plany. Generujemy znaczne zyski i podatki dla naszego kraju z latania na obcych rynkach. Korzystamy z otwartego nieba, a że mamy niższe koszty niż konkurencja zagraniczna, nie mamy problemu z ekspansją. Samolot jest aktywem, które w kilka godzin można przenieść z jednego rynku na drugi. Mamy doświadczenie w budowaniu sezonowych baz operacyjnych, gdyż działamy tak od wielu lat. Niewiele linii to potrafi, więc konkurencja nie jest dla nas duża.
A jakich zmian na polskim rynku czarterowym oczekujecie w najbliższych dwóch – trzech latach?
- Rynek podlega cyklicznym wahaniom. Przed nami jest najlepszy okres, to znaczy okres, w którym będzie można poczynić efektywne inwestycje. Należy bowiem inwestować w czasie gdy wszystko jest bardziej dostępne, na przykład samoloty i załogi.
Czy rozważacie, wspólnie z tour operatorami, wejście na dłuższe, zimowe trasy, wykorzystując coraz dłuższy zasięg samolotów wąskokadłubowych?
- Latamy już na kilku trasach dalekodystansowych, gdzie nasze nowe samoloty mają szansę osiągnąć wyższą efektywność niż maszyny szerokokadłubowe. Na przykład Wyspy Zielonego Przylądka, Zanzibar czy Sri Lanka. Jednak ograniczeniem nie są już zasięgi samolotów, tylko czas pracy załogi. To jest największa i najpoważniejsza bariera dla rozwoju tanich dalekodystansowych połączeń.
Perspektywa administracyjnego podziału ruchu w aglomeracji warszawskiej i próby "wysiedlenia" linii czarterowych z lotniska Chopina, najprawdopodobniej na lotnisko w Radomiu, staje się coraz bardziej realna. Jakie jest wasze stanowisko w tej sprawie?
- Przewoźnicy, jak sama nazwa wskazuje, wożą pasażerów, i dzieje się to z miejsca, z którego pasażer chce latać. Nikt nie zmusi kilkuset tysięcy warszawiaków, by jechali 100 km do innego miasta. Dziwi mnie w ogóle, że taki temat powstaje. Komuś się wydaje, że jak będą stały samoloty w Radomiu, to ludzie tam pojadą, by nimi latać? Takich entuzjastów latania nie ma wielu. Już na studiach uczyli mnie, by projektować chodnik tam, gdzie ludzie wydeptali ścieżkę, a nie tam, gdzie pasuje projektantowi.
Ta inwestycja to będą pieniądze wyrzucone w błoto. Ciekawe, jak ma wyglądać podział administracyjny. Czy władze lotniska Chopina zakażą warszawiakom latać z Chopina na wakacje? Ktoś będzie przed portem sprawdzał bilety? Czy też będą zabronione loty na południe i trzeba będzie najpierw lecieć w kierunku Berlina, by potem skręcić za granicą na Ateny? Wybór koncepcji jest szeroki, ale osobiście nie popieram żadnej.
KOMENTARZE (11)
Do artykułu: Prezes Enter Air o lotnisku w Radomiu: Ta inwestycja to będą pieniądze wyrzucone w błoto