Kradzież paliwa na dużą skalę zarzuca prokuratura czterem pracownikom firmy Petrolot - informuje trójmiejska "Gazeta Wyborcza".
- Można powiedzieć, że mężczyźni ci działali w sposób zaplanowany i systematyczny, bo kradli regularnie i w podobnych ilościach. Zrobili sobie z tego stałe źródło dochodu - mówi Jerzy Waryszak z wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Elblągu (od marca br. prowadzi ona śledztwo w tej sprawie na polecenie gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej).
Metoda działania podejrzanych, czyli jak kradli i komu sprzedawali samolotowe paliwo, to jednak tajemnica śledztwa.
- Ujawnienie tych informacji na tym etapie mogłoby zaszkodzić dalszemu postępowaniu - tłumaczy prokurator Waryszak.
Nieoficjalnie udało się nam ustalić jednak, że skradziona wysoko oktanowa benzyna lotnicza była stosowana w samochodach, a złodzieje mieli swoich stałych odbiorców. Byli przy tym przebiegli, bo w dokumentach nie można było doszukać się nieprawidłowości. Gdy po kilku latach pojawiły się wątpliwości, tłumaczyli, że dostarczane przez ich firmę paliwo znacznie szybciej paruje.
Śledztwo w tej sprawie zmierza do końca i w ciągu kilku miesięcy do sądu powinien trafić akt oskarżenia. Prokuratorzy nie wykluczają jednak, że do tego czasu zarzuty usłyszą kolejne osoby, które współpracowały z podejrzanymi.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Przekręt na lotnisku. Zamiast samolotów, tankowali auta