Od połowy czerwca podróż pociągiem do Łodzi zajmie warszawiakom 86 minut. To efekt remontu części tej trasy. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że teraz nie można jeszcze mówić o dużym sukcesie, gdyż w 1939 roku taka podróż trwała tylko o dwie minuty dłużej.
Zresztą utrudnienia odczuwają także podróżujący m.in. do Wrocławia, Kalisza, Piotrkowa Trybunalskiego czy Częstochowy. Aby dostać się do któregoś z tych miast, trzeba przejechać przez remontowany odcinek. Zdecydowanie wydłuża to czas spędzony w pociągach - np. do stolicy Dolnego Śląska pośpieszne jadą obecnie aż siedem i pół godziny.
Od połowy czerwca jazda na tej trasie ma już nie przypominać drogi przez mękę. Najszybsze pociągi pospieszne - czyli te, które nie zatrzymują się na stacjach pośrednich - dojadą do Łodzi w 86 minut. O kilkanaście minut skróci się też czas przejazdu do innych miast, np. do Wrocławia.
Kolejarze twierdzą, że to sukces, jednak niezależni eksperci komunikacyjni są bardziej wstrzemięźliwi. Karol Trammer, redaktor naczelny dwumiesięcznika "Z biegiem szyn" sprawdził w starych rozkładach jazdy, że po remoncie będzie jeszcze gorzej, niż było jeszcze kilkanaście lat temu.
- W 1990 roku najszybsze składy pokonywały tę trasę w 86 minut. O jakim więc przyspieszeniu teraz mówimy? - pyta Trammer. I dodaje: - Chyba że zastosujemy porównanie do czasów przed II wojną światową. Wtedy do Łodzi rzeczywiście pociągi jechały dłużej. W 1939 roku podróż zajmowała 88 minut, a więc zaledwie o dwie minuty więcej niż ma wynosić w czerwcu - mówi Trammer.
Remont tej części trasy kosztuje 908 mln zł. Czy warto było je wydawać, skoro nie przyspieszy to znacznie czasu jazdy? Krzysztof Łańcucki, rzecznik Polskich Linii Kolejowych - spółki córki PKP, która zajmuje się infrastrukturą kolejową i inwestycjami - odpowiada bez wahania: - Remont musiał zostać przeprowadzony. Stan torów między Łodzią a Warszawą wymuszał na maszynistach zmniejszanie prędkości, niekiedy nawet do 40 km na godzinę. Poza tym nie mogliśmy pozwolić na to, by odcinać komunikacyjne dwie bardzo ważne aglomeracje.
Rzecznik PLK przypomina jednocześnie, że zakończono dopiero pierwszy etap prac. - Drugi, który obejmie odcinek między Skierniewicami a Warszawą, rozpoczniemy w przyszłym roku. I dopiero po jego zakończeniu pasażerowie odczują znaczącą poprawę podróżowania. Kolej chce, by pociągi trasę z Warszawy do Łodzi pokonały w 65 minut - tłumaczy Krzysztof Łańcucki.
Kolejarze tak zaplanowali prace, że stanie się to dopiero w 2012 roku. - Dzięki temu, że mamy więcej czasu, pasażerowie mniej odczują skutki prowadzonych prac - zapewnia Łańcucki.
Czy tak będzie - nie wiadomo. Pewne jest natomiast to, że ze względu na drugi etap prac (pochłonie prawie tyle samo co pierwszy) pociągi do Łodzi znów pojadą trochę wolniej.