Rozmawiamy z Wojciechem Balczunem, prezesem Ukrzaliznycia (ukraińskich kolei państwowych) w latach 2016-17. - Po półtora miesiąca pracy zorientowałem się, że sytuacja jest dużo trudniejsza, niż zakładałem w najczarniejszym scenariuszu. A w ukraińskich kolejach pracuje prawie 300 tys. osób! Taka restrukturyzacja, jak w przypadku PKP Cargo, w tym liczne zwolnienia, nie wchodziła w grę. Znajdowałem się też pod ostrzałem wielu sił politycznych i grup interesów, którym nie pasowało, że pozostaję na tym stanowisku - mówi portalowi WNP.PL.
Po roku z okładem złożył pan dymisję i przestał kierować ukraińskimi kolejami. Za co właściwie dziękował panu premier Wołodymyr Grojsman, podkreślając zarazem, w jak trudnych warunkach pan pracował? Tylko za zysk firmy - po wieloletnich stratach?
- Za mojej kadencji wprowadzono w życie ogromnie dużo inicjatyw restrukturyzacyjnych. Wiele jeszcze zostało do zrobienia, ale nie ma istotnego obszaru, którego byśmy nie dotknęli. Pozytywne wyniki finansowe za 2016 rok i w 2017 roku - z czasem powinny się jeszcze poprawiać - są najlepszym powodem do podziękowań.Z premierem spotykałem się wielokrotnie. Stale mnie zachęcał, bym się nie poddawał, żebym w ekstremalnych - zwłaszcza dla obcokrajowca - okolicznościach ciągnął ten wózek. A znajdowałem się pod ostrzałem wielu sił politycznych i grup interesów, którym nie pasowało, że pozostaję na tym stanowisku (co objawiało się nawet pogróżkami). Minister infrastruktury, realizując określone zadania, niemal codziennie obrzydzał moją osobę opinii publicznej i kolegom z rządu…
Największa ukraińska firma stale poddawana jest, nazwijmy to, narracji politycznej, a ta zależy od tego, jak kształtuje się układ sił. Koalicja w każdej chwili może się rozsypać. A że w kwietniu minął rok nietykalności rządu premiera Grojsmana, to od tego czasu dużo bardziej potrzebne jest poparcie parlamentu oraz stabilne zaplecze polityczne. I sztuka trudnych kompromisów jeszcze zyskała na znaczeniu. Także w kontekście obrony tego czy innego szefa ukraińskich kolei.
Co pan zastał w firmie na początku?
- Po półtora miesiąca pracy zorientowałem się, że sytuacja jest dużo trudniejsza, niż zakładałem w najczarniejszym scenariuszu. A szczegóły? Gigantyczne zadłużenie na kilkadziesiąt miliardów hrywien (w większości przeterminowane) – i to w bankach komercyjnych, w tym w rosyjskich. Złamany kręgosłup w wymiarze operacyjnym: brak części zamiennych, rezerwa paliwowa, która w dobrych czasach sięgała 100 tys. ton, starczała na… 1-2 dni pracy firmy. A pożyczki paliwa – bywało - oprocentowane na 365 proc w skali roku, jeśli ich nie zwrócisz w terminie.W dalszej części rozmowy m.in.:
- Często w Polsce tkwimy w jednoznacznym obrazie Ukrainy: złodziejstwo, dziki wschód, powiązania mafijne, oligarchowie. Nie ma widoków na powodzenie reform?
- Balczuna wspierał premier i dwóch wicepremierów. Komu nadepnął na odcisk polski menedżer?
- Prywatyzować czy nie? Oto jest pytanie. I kiedy…
- Polityka drobnych kroków. Następcy wygaszą reformy? Nie martwy się zawczasu!
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wojciech Balczun o ukraińskich kolejach: "To najbardziej ekstremalna misja w moim życiu"