Amerykański United Technologies zmniejszy zatrudnienie o 8 proc. Cięcia dotkną również polskich zakładów koncernu
Kłopoty UTC już dotknęły polskich fabryk lotniczych koncernu (to obecnie czołówka firm związanych z awiacją w kraju). Pracuje w nich obecnie ponad 7 tys. techników i inżynierów. Już pod koniec minionego roku największa z firm, WSK Rzeszów, zatrudniająca ponad 4 tys. pracowników i uznawana za jeden z najlepszych zakładów w koncernie, zwolniła 100 osób. - Reagowaliśmy na wyraźny spadek zamówień, próbowaliśmy też poprawić naszą konkurencyjność i redukowaliśmy przede wszystkim piony administracyjne - mówi w dzienniku Andrzej Czarnecki, rzecznik podkarpackiej fabryki.
To nie wystarczyło. W Rzeszowie pracę straci wkrótce jeszcze co najmniej 120 osób. Tym razem cięcia dotkną także produkcji. To szok dla załogi, bo przez całe lata rzeszowska WSK, w której powstają blaszane elementy i precyzyjne odlewy, zazwyczaj przyjmowała kolejnych specjalistów.
Coraz mniej zamówień na precyzyjne koła zębate i wały główne silników lotniczych trafia od końca zeszłego roku do zatrudniającej 1700 pracowników fabryki Pratt & Whitney w Kaliszu. Cięcie kosztów w zakładzie już trwa. - Na razie unikaliśmy zwolnień, ale w obecnej sytuacji nie da się wykluczyć bolesnych decyzji. Są niezbędne - mówi Bogdan Zmyślony, prezes firmy.
Kryzys nie dosięgnął jeszcze trzeciego polskiego zakładu lotniczego należącego do UTC, czyli PZL Mielec. Dwa lata po przejęciu mieleckiej fabryki i gruntownej modernizacji hale montażowe opuściła właśnie pierwsza kabina najnowszego śmigłowca Black Hawk wyprodukowana dla Sikorsky Aircraft. Sikorsky, światowy potentat helikopterowy, zamówił już 200 kolejnych kadłubów. W 2010 r. PZL Mielec ma zbudować pierwszy kompletny śmigłowiec, a rok później podejmie seryjną produkcję najnowszych amerykańskich helikopterów - czytamy w "Rz".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zakłady lotnicze zwalniają, broni się jeszcze Mielec